Elektryczne Ferrari pojawi się już w 2025 r. McLaren poczeka do 2030 r. Dlaczego?
Ferrari obecnie pracuje nad swoim pierwszym supersamochodem na prąd. Według szefa włoskiej marki – Benedatto Vigna – który już jeździł jednym z jego prototypów, „będzie to prawdziwe Ferrari”. Szef McLarena – Michael Leiters – uważa jednak, że na prawdziwe elektryczne superauta trzeba będzie poczekać do 2030 roku.
Supersamochody już od dłuższego czasu są poddawane hybrydyzacji. Dzięki temu stworzono nawet nową klasę takich pojazdów i nazwano je hipersamochodami. Należą do niej m.in. Porsche 919 (z lat 2013-2019), czy też Ferrari LaFerrari (2013-2018).
Oba modele w swoich napędach wykorzystują silniki elektryczne. W przypadku auta z Zuffenhausen mamy do czynienia z dwoma (przedni i tylny), a łączna moc całego układu wynosi 889 KM. Z kolei LaFerrari dysponuje jedną taką jednostkę, ale oferuje kierowcy 963 KM.
Obecnie supersamochody otrzymują napędy hybrydowe z wtyczką. Tak się stało już z Ferrari SF90 Stradale, czy z następcą Lamborghini Aventadora w postaci Revuelto (TUTAJ przeczytasz o nim więcej).
Elektryczne Ferrari pojawi się 2025 roku
Kolejny krok w przypadku producentów, jak Ferrari, Lamborghini czy McLaren, będzie polegał na wprowadzeniu superaut elektrycznych. Włoska firma z Maranello już pracuje nad takim modelem.
Jak donosi Benedeto Vigna, w Ferrari panuje obecnie duży entuzjazm, związany z rozwojem supersamochodu na prąd. Co ciekawe, Włosi mają zamiar wytwarzać własne oprogramowanie oraz silniki elektryczne.
Pierwsze elektryczne Ferrari ma się pojawić w czwartym kwartale 2025 roku. Na razie nie ma zbyt wielu informacji na jego temat. Ale Vigna już jeździł prototypem takiego supersamochodu i jest pełen optymizmu. „Mogę powiedzieć tak: nowe auto będzie absolutnie wyjątkowe, ale ma być też prawdziwym Ferrari” – twierdzi Vigna w wywiadzie dla Bloomberga.
„W całej fabryce, w technologii oraz w badaniach i rozwoju jest dużo entuzjazmu, dużo energii i pomysłowości. Wszyscy się starają” – dodaje Vigna.
Ogniwa akumulatorowe Ferrari ma jednak kupować od któregoś z poddostawców. Vigna nie zdradził sekretu, jaka będzie to firma, ale przyznał, że ma bardzo wysokie kompetencje w tym temacie. Dodał również, że dla Ferrari będzie musiała „wymyślić coś nowego”.
Włoska marka mocno szykuje się na elektromobilność i obecnie buduje nową fabrykę dla pojazdów hybrydowych oraz na prąd. Ma ona mieścić się w Maranello i być gotowa w połowie przyszłego roku (TUTAJ przeczytasz o żywotności akumulatora trakcyjnego).
Hybrydowe Ferrari w drugim kwartale 2023 roku stanowiły 43% sprzedaży tej włoskiej marki. W 2026 roku powinno to być już 55%.
McLaren radzi poczekać
Brytyjski McLaren mniej optymistycznie podchodzi do najbliższej przyszłości superaut. Według dyrektora generalnego tej marki – Michaela Leiters – prawdziwe elektryczne supersamochody pojawią się nieprędko.
Uważa on bowiem, że kluczowym wyzwaniem jest opracowanie technologii lekkich i wydajnych akumulatorów. Leiters, jak zresztą cały McLaren, ma obsesję na punkcie masy własnej samochodów, wyznając słynną zasadę Colina Chapmana (TUTAJ przeczytasz, jak działa auto na prąd).
Czyli „dodawanie mocy sprawia, że auto jest szybsze na prostej, odejmowanie masy – że w każdych innych warunkach” – mawiał ten wybitny brytyjski konstruktor.
Leiters stwierdził, iż wysoki ciężar zagraża zwinności samochodów i odbiera kierowcom poczucie integracji z nimi. A to jest sprzeczne z tożsamością McLarena. „Nie spodziewam się, że technologia akumulatorów będzie gotowa dla prawdziwych supersamochodów przed końcem dekady” – twierdzi Leiters.
Uważa on także, że jeśli McLaren wejdzie w świat elektrycznych supersamochodów, będą one musiały oferować znacznie więcej niż pojazdy spalinowe. Dotyczy to zarówno mocy, osiągów, jak i ich obsługi. Z tego powodu takie auto powstanie nie wcześniej niż „przed końcem dekady” – dodaje szef brytyjskiej marki.
PS. Na 2028 roku McLaren szykuje premierę samochodu zupełnie nowej klasy. Prawdopodobnie wtedy światło dzienne ujrzy pierwszy SUV tej marki. Być może będzie to też pierwszy elektryk McLarena.