Elektryczna klasa G klapą sprzedażową. Co dalej z „baby G”?

Legenda na kolanach. Praktycznie nikt nie kupuje elektrycznego Mercedesa klasy G. A w drodze jest „baby G”, które miało mieć napęd wyłącznie na prąd. Co dalej z tym samochodem?
- Elektryczny Mercedes klasy G sprzedaje się bardzo słabo.
- W Polsce za to auto trzeba zapłacić 664 100 zł.
- Jakie plany związane z „baby G” ma Mercedes w obliczu słabej sprzedaży G 580 EQ?
Mercedes G 580 EQ miał przyciągnąć do klasy G nowych klientów, ale idzie mu to raczej słabo. Zaopatrzony w cztery silniki o łącznej mocy 587 KM, jest za ciężki w teren (waży 3085 kg) i zbyt łasy na prąd w trasie (468 km średniego zasięgu WLTP). A przy tym kosztuje 664 100 zł.
Elektryczna klasa G na rynek weszła w kwietniu 2024 roku. Od tego czasu na Starym Kontynencie na to auto skusiło się zaledwie 1450 klientów. Dla porównania modele spalinowe kupiło 9700 osób. Czyli niemal 7 razy więcej.
Wyniki sprzedaży elektrycznego Mercedesa klasy G poza Europą również rozczarowują. Według danych, do jakich dotarł niemiecki dziennik Handelsblatt, na największym rynku świata (również dla aut na prąd), czyli w Chinach, po to auto sięgnęło zaledwie 58 osób.
W Korei Południowej było to 61 klientów, a w Stanach Zjednoczonych – 0!
Mercedes G 580 EQ czy 450d?
Co stoi za przyczyną tak kulejącej sprzedaży Mercedesa G 580 EQ? Obok wysokiej masy własnej i ogromnego średniego zapotrzebowania na prąd (28 kW/100 km), to również m.in. brak możliwości holowania przyczepy.
Co ciekawe, w Polsce, elektryczna klasa G jest najtańszym wariantem tego samochodu. Drugie miejsce w cennikach zajmuje wersja 450 d, za którą trzeba zapłacić 672 100 zł. Takie auto pod maską ma 6-cylindrowy silnik wysokoprężny z układem miękkiej hybrydy.
Zapewnia on 387 KM i 750 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Przekłada się to na przyspieszenie od 0 do 100 km/h w 5,8 s oraz prędkość maksymalną 210 km/h. Elektryk rozpędza się do 180 km/h.
Mercedes G 450d waży 2555 kg, ma 100-litrowy zbiornik paliwa i średnio zużywa 9,2 l oleju napędowego na każde 100 km. A to oznacza zasięg nieco ponad 1080 km (zgodnie z WLTP).
TUTAJ przeczytasz megatest Mercedesa-AMG GLC 63 SE.
Zagwozdka z „Baby G”
Słaba sprzedaż Mercedesa 580 EQ budzi obecnie obawy o sens wprowadzania małej klasy G. Dlaczego? Według pierwotnych planów to auto ma być niżej pozycjonowanym SUV-em, tyle że o napędzie wyłącznie elektrycznym. Jego debiut nastąpi w 2026 lub w 2027 roku.
Handelsblatt donosi, że obecnie w Stuttgarcie trwa burza mózgów dotycząca rozszerzenia układów napędów również o spalinowe. Według osób związanych z Mercedesem dodatkowe koszty, związane z ich zaadaptowaniem byłyby do opanowania.
„Baby G” w przeciwieństwie do najnowszego CLA, nie powstanie jednak na modułowej platformie MMA, zdolnej przyjąć zarówno napęd elektryczny, jak i hybrydowy. Z tego względu to auto otrzyma prawdopodobnie architekturę hybrydową. Czyli łączącą MMA z całkowicie elektryczną platformą MB.EA.
„Skutecznie wykorzystamy moduły i komponenty z naszych rodzin modeli, aby stworzyć bardzo przekonujący pojazd z charakterem i odpowiednią ilością DNA G” – twierdzi rzecznik Mercedesa.
„Baby G” przeprosi się z hybrydą?
Na pytanie o to czy „baby G” będzie wyłącznie elektryczne, czy też spalinowe, nie udzielił on jednak żadnej odpowiedzi. Należy jednak przypuszczać, że to auto otrzyma również napęd hybrydowy, dzięki czemu przyciągnie do siebie szerszą grupę odbiorców.
No chyba że Mercedes nie wyciągnie lekcji z G 580 EQ... Ale to raczej jest wątpliwe.