Luksusowe SUV-y do 25 tys. zł – czy to możliwe? Sprawdzamy kilka aut z rynku wtórnego

SUV-y i crossovery zdominowały rynek. Nawet we współczesnej, elektrycznej motoryzacji SUV jest najpopularniejszym typem nadwozia. Jednak tym razem sprawdzamy, czy za ułamek ceny nowego SUV-a da się kupić jakiś używany, komfortowy model.
25 tysięcy to w dzisiejszych czasach naprawdę niewielki budżet jak na takie auto. Trzeba się liczyć z tym, że będzie miało spory przebieg, a wersje wysokoprężne nie wjadą już do stref czystego transportu.
Mimo wad, takie SUV-y są czasem realizacją marzeń o komfortowym i funkcjonalnym aucie. Nierzadko nadal sprawdzają się doskonale w roli holownika do przyczep.
A zatem – każdy musi sam ocenić czy warto jeszcze interesować się luksusowymi SUV-ami w cenie do 25 tys. zł. My po prostu zwracamy uwagę na najciekawsze propozycje.
Na co zwrócić uwagę kupując SUV-a do 25 tys. zł?
Bez wątpienia trzeba być bardzo czujnym. Trzeba szukać nie tylko śladów napraw powypadkowych, czy usterek silnika. Bardzo uważnie należy sprawdzać stan układu napędowego, zwłaszcza jeśli jest to napęd na cztery koła.
SUV-y najczęściej jeżdżą głównie po asfalcie. Ale niektóre zapuszczają się w teren, a tam łatwo uszkodzić coś mechanicznie, spalić sprzęgło, zniszczyć przekładnię kątową albo po prostu nalać wody (przez odpowietrzniki) do skrzyni biegów czy dyferencjałów.
Czasami powodem do znaczącej obniżki ceny mogą być nawet zużyte opony. Do niektórych modeli ogumienie jest ponadprzeciętnie drogie. Warto zatem zorientować się w cenach przed zakupem.
Jaki SUV do 25 tys. zł będzie odpowiedni dla rodziny?
Tutaj nie ma reguły. Liczy się oczywiście wielkość i pojemność bagażnika. Warto zwrócić uwagę na tylną klapę. W zależności od modelu może otwierać się w górę lub na bok. W tym drugim przypadku może to być lewa lub prawa strona. Czasem jest to istotne dla osób, które wkładają np. wózek, albo holują przyczepę.
W kontekście przydatności dla rodziny warto zwrócić także uwagę na zużycie paliwa w cyklu miejskim. Niektóre starsze SUV-y, nawet jeśli mają silnik wysokoprężny, zużywają 10-13 l/100 km. To może wyraźnie nadszarpnąć budżet osobom, które sporo czasu spędzają w korkach.
BMW X3 (2003-2010)
Ten model ma już swoje lata, ale wciąż przyciąga uwagę. Zawsze pozostawał w cieniu większego i znacznie droższego modelu X5. Oferuje mniej miejsca dla pasażerów, jednak pod względem komfortu jazdy, osiągów i przyjemności eksploatacji to nadal wysoka półka, zwłaszcza jeśli nabywca zaryzykuje i wybierze jeden z mocniejszych silników.
Nadwozie jest nieźle zabezpieczone przed korozją. Nabywca powinien jednak skontrolować auto pod kątem wypadkowej przeszłości.
Wstępnie warto sprawdzić na myjni czy nadwozie jest szczelne. Ciekawostka – w tylnej klapie może otwierać samą szybę, co ułatwia korzystanie z bagażnika. Niestety – spora grupa X3 ma już niesprawną tylną wycieraczkę.
A jak już jesteśmy przy bagażniku – auto nie ma klasycznej wnęki na koło zapasowe. Zamiast niego producent dawał zestawy naprawcze. Może to być utrudnienie dla osób, które myślą o instalacji gazowej.
Wszystkie X3 mają xDrive, czyli elektronicznie sterowany napęd na cztery koła z międzyosiowym sprzęgłem wielopłytkowym. W warunkach ograniczonej przyczepności sprawdza się zaskakująco dobrze. Niestety jest delikatny i podatny na uszkodzenia. Nawet różnice ciśnienia w ogumieniu potrafią przyspieszyć jego zużycie. A zatem – przed zakupem musi go sprawdzić osoba, która zna się na BMW z napędem xDrive.
Którą wersję wybrać?
Choć brzmi to nieekologicznie, polecamy diesle, i to te 6-cylindrowe. Są trzy wersje mocy: 204 KM, 218 KM i 286 KM. Wszystkie mają doskonałą opinię i wszystkie trzymają ceny. Niestety większość wymaga już pewnych inwestycji – regeneracja wtryskiwaczy, turbosprężarki, kolektora ssącego. Czasem po zakupie trzeba w warsztacie zostawić nawet 10-15 tys. zł, ale większość użytkowników uważa, że jednak warto. Bo X3 z trzylitrowym dieslem to wciąż niesamowicie przyjemny środek transportu, który zapewnia nie tylko doskonałe osiągi, ale ma niepowtarzalne brzmienie.
Znacznie tańsze w zakupie i w naprawach są odmiany z dieslami dwulitrowymi. Technika jest w zasadzie ta sama. Mamy jednak o dwa cylindry mniej. To także jednostki godne polecenia, choć już nie robią takiego wrażenia jak wysokoprężne „szóstki”. Kupując diesle należy pamiętać o tym, że starsze jednostki mają rozrząd z przodu a nowsze – z tyłu, co utrudnia wymianę zestawu łańcucha.
Jednostki benzynowe, zwłaszcza te starsze, z pośrednim wtryskiem, nie sprawiają praktycznie żadnych problemów. Nowsze – z wtryskiem bezpośrednim montowane po 2006 roku – to już silniki problematyczne.
Chevrolet Captiva (2006-2018)
Wiele osób przeglądając ogłoszenia zastanawia się czy warto interesować się modelami niszowymi. Są niezbyt popularne, ale za to mają atrakcyjne ceny. Doskonałym przykładem jest Chevrolet Captiva.
W czasach swojej świetności miała to być rodzinna propozycja w wyjątkowo niskiej – jak na tę wielkość samochodu – cenie. Sprzedaż zahamowało wyjście Chevroleta z europejskiego rynku.
Używanych aut jest niewiele, ale jeśli ktoś ma cierpliwość – znajdzie zadbany egzemplarz z polskiego salonu. Jeśli chodzi o części zamienne – rewelacji nie ma. Sporo rzeczy pasuje od Opli, a części nietypowe można zamawiać w salonach Opla. Niestety – z roku na rok jest z tym coraz gorzej.
Captiva to duży, wygodny samochód. Bazowe wersje mają napęd na przód. Droższe – na cztery koła (stały na przód, dołączany na tył). Ciekawostka – występują dwie odmiany – pięcio- i siedmiomiejscowa (długość nadwozia jest zawsze taka sama).
Z bliska samochód prezentuje się nieco gorzej niż na zdjęciach. Widać budżetowe wykończenie i przeciętne tworzywa sztuczne. Poniżej oczekiwań – jak na ten rozmiar samochodu – jest także wyciszenie wnętrza. Jeśli ktoś ma wybór – lepiej sięgnąć po egzemplarz po liftingu (po 2011 roku). Jest nie tylko ładniejszy, ale lepiej dopracowany.
Którą wersję wybrać?
Captivę najlepiej kupować w wersji benzynowej i montować do niej instalację LPG. Najlepsza opcja to 4-cylindrowa wersja benzynowa 2.4/136 KM. Są jeszcze odmiany V6 (3.0, 3.2), ale jest ich naprawdę niewiele.
Gama obejmowała oczywiście także diesle (2.0, 2.2), ale nie są to silniki zapożyczone od Fiata tylko jednostki VM. Nie imponują ani niskim zużyciem paliwa, ani osiągami.
Jeep Grand Cherokee (2004-2010)
Wielki z zewnątrz, zaskakująco ciasny wewnątrz. Ale i tak wciąż się podoba. Kiedyś było to chyba najpopularniejsze auto amerykańskie na naszych drogach. Obecnie jest to już oferta niszowa – koszty eksploatacji stają się niewspółmiernie wysokie w stosunku do wartości tego auta.
Ale jest jedna jedyna konfiguracja, która wciąż jeszcze jakoś się sprzedaje – zadbana benzyna z gazem, albo zadbana benzyna, do której da się założyć instalację LPG.
Wszystkie „Grandy” mają automatyczną skrzynię biegów. Tańsze są wyposażone w napęd na tył. Jest ich jednak niewiele. Większość egzemplarzy jest już napędzana na cztery koła. Występują jednak różne warianty tego napędu – Quadra Trac I (bez reduktora), Quadra Trac II (z reduktorem), Quadra Drive II (z elektrycznie sterowanymi blokadami mostów). Z racji złożoności tej konstrukcji i wysokich kosztów napraw takie auto przed zakupem musi obejrzeć „mechanik od Jeepów”.
Nawet w idealnie utrzymanych egzemplarzach zdarzają się problemy z „wyjącymi” dyferencjałami i to jest praktycznie nienaprawialne. Normą są także jakieś problemy z elektroniką sterującą silnikiem (zwłaszcza w autach, które długo jeździły z LPG).
Nie należy się natomiast martwić dostępnością części zamiennych. Jeśli czegoś nie da się kupić w sklepie z częściami, zazwyczaj jest dostępne w sprzedaży wysyłkowej.
Którą wersję wybrać?
O ile w przypadku BMW X3 polecaliśmy diesle, o tyle tu – diesel jest wyborem kontrowersyjnym. Z jednej strony to popularna jednostka Mercedesa 3.0 V6. Z drugiej realnie spala ok. 12 l/100 km, a przywrócenie jej do stanu idealnego to zwykle koszt 10-20 tys. zł. Nic dziwnego, że osoby, które kupują Granda dla przyjemności szukają tańszych w naprawach i trwalszych wersji benzynowych.
Podstawowa i wystarczająca propozycja to silnik 3.7 V6. Jeśli ktoś ma taką możliwość – powinien jednak poszukać wersji V8. Są dwie - 4.7 oraz 5.7. Palą praktycznie tyle samo, ale są dużo żwawsze i również doskonale współpracują z zasilaniem LPG.
Volvo XC90 (2002-2016)
Pierwsza generacja XC90 była jednym z najdłużej produkowanych, współczesnych modeli Volvo. Samochód oferuje nie tylko świetną jakość wykonania i wysoki komfort jazdy, ale ma także nienaganny wizerunek bezpiecznego auta rodzinnego.
Olbrzymią zaletą jest wzorowe zabezpieczenie antykorozyjne. Niestety – w omawianym budżecie dostępne są raczej starsze egzemplarze, więc ciężko będzie wśród nich znaleźć coś w idealnym stanie.
Trzeba o tym pamiętać, po pod względem zaopatrzenia w części zamienne i pod względem cen tych części Volvo odbiega na niekorzyść nie tylko od Volkswagena, ale nawet od BMW czy Mercedesa.
Najsłabszym punktem XC90 są automatyczne skrzynie biegów. Po zakupie takiego używanego auta jest niemal pewne, że prędzej czy później trzeba będzie oddać ten podzespół do regeneracji. Koszt – 6-10 tys. zł. W ogłoszeniach trafiają się odmiany z „manualem” ale jest ich naprawdę niewiele.
Szwankuje także napęd na cztery koła. Na szczęście awarie nie ograniczają mobilności auta. Po prostu z czasem przestaje się „dołączać tył”. Uwaga – bazowe wersje mają napęd tylko na przód, ale jest ich na rynku niewiele.
Którą wersję wybrać?
W kwestii wyboru silnika – polecamy diesle. Polecamy wszystkie, niezależnie od wersji. Jak można się domyślić – te starsze są tańsze w naprawach.
Sporo ofert dotyczy odmian benzynowych. Niektóre mają już zasilanie LPG. Generalnie Volvo dobrze współpracują z gazem. Ale należy mieć na uwadze to, że chodzi o samochody, które są już dość mocno wyeksploatowane. Auto, które na gazie przejechało już 200 tys. km czy więcej – może nadawać się już do remontu.
Warto wiedzieć, że w gamie XC 90 jest jedna jedyna wersja, która ma zadatki na samochód kolekcjonerski. To odmiana 4.4 V8. Jest droga w zakupie i eksploatacji, ale to ostatnie seryjne, osobowe Volvo z tak dużym silnikiem.