Szwajcaria rezygnuje z ulg na samochody elektryczne

Szwajcaria ma być pierwszym krajem europejskim, w którym zlikwidowane zostaną ulgi dla osób kupujących samochody elektryczne. Jak ogłosiły tamtejsze władze, od stycznia przyszłego roku import samochodów elektrycznych, będzie opodatkowany na takich samych zasadach jak aut spalinowych.
20 krajów wspiera, co z resztą?
Jak wynika z przedstawionej w lipcu analizy ACEA (Europejskiego Stowarzyszenia producentów Samochodów), większość krajów europejskich oferuje wsparcie w celu stymulowania rozwoju sektora elektromobilności. Jednak ulgi podatkowe i zachęty znacznie się różnią.
W Unii Europejskiej 20 państw członkowskich oferuje zachęty do zakupu samochodów elektrycznych, ale aż 7 krajów nie zapewnia żadnych tego typu rozwiązań. Są to: Belgia, Bułgaria, Dania, Finlandia, Łotwa, Słowacja, Szwecja.
Z kolei Niemcy przymierzają się do wygaszenia ulg, a w Norwegii od tego roku część z nich już zniknęła, przy okazji pojawiły się też nowe obciążenia podatkowe. Teraz zniesienie ulg na elektryki ogłosiła szwajcarska Rada Federalna. Nowe przepisy wejdą w życie od 1 stycznia 2024 roku – donosi portal elektromobilni.pl.
Szwajcaria od 1997 roku
W Szwajcarii już w 1997 roku przyjęto ustawę, która pozwalała na stosowanie zerowej stawki podatku naliczanej od wartości importowanego samochodu. Dla aut z napędem benzynowym, wysokoprężnym i na gaz LPG wynosi ona 10% wartości katalogowej nowego auta.
Dodatkowo naliczana jest akcyza także od ceny zakupu. Dla pojazdów mających silniki o pojemności do 2000 cm3 to 3,1%, a powyżej –18,6%.
Teraz dla aut elektrycznych zastosowane zostaną przeliczniki mocy baterii i ten podatek trzeba będzie wliczyć w cenę sprzedaży. Rada Federalna zmianę tłumaczy koniecznością zapewnienia stałych wpływów do budżetu. Okazuje się bowiem, że w tym roku z powodu zawieszenia pobierania podatku granicznego dochody będą niższe o ponad 100 milionów franków szwajcarskich. Gdyby utrzymać zawieszenie poboru to w latach 2024-2030 straty byłyby na poziomie około 2 miliardów franków.
Wydaje się jednak, że zmiany nie powinny w znaczącym stopniu dotknąć miejscowego rynku. Potencjalny kupujący z obszaru Szwajcarii ma bowiem dużo większą siłę nabywczą w stosunku choćby do klienta z Polski.
Co kraj to e-obyczaj
Zasady dopłat zresztą poniekąd odzwierciedlają siłę poszczególnych rynków unijnych i stopnia rozwoje oraz transformacji w kierunku e-mobilności. Obecnie większość z państw unijnych przyznaje ulgi podatkowe lub zwolnienia wzmacniające sektor elektromobilności.
W bogatej i rekordowo wysyconej eklektykami Norwegii stopniowo znikają kolejne ulgi, a jednocześnie pojawiają się podatki. Natomiast Dania oferuje minimalną stawkę podatku od nabycia i własności auta na prąd.
Z kolei Bułgaria i Rumunia zwalniają pojazdy elektryczne z podatków związanych z własnością.
Polska dopłaca, ale... za mało
W Polsce można uzyskać nawet 27 000 zł w przypadku samochodów osobowych i do 70 tys. zł dla pojazdów dostawczych. To maksymalne stawki subsydiów, które można otrzymać w ramach programu „Mój Elektryk”, prowadzonego przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. W przypadku osób fizycznych dopłata do elektryka wynosi 18 750 zł. Na większe dofinansowanie mogą liczyć kierowcy z Kartą Dużej Rodziny – 27 000 zł.
Jeśli chodzi o kryteria czy limity dotyczące wsparcia, to maksymalna cena elektryka wynosi 225 tys. zł brutto dla odbiorców indywidualnych i firm biorących pojazd w leasing (którzy nie są płatnikami VAT-u). Dla 50% rozliczenia VAT-u, ta kwota zwiększa się do 248 205 zł brutto, a dla pełnego odliczenia stawki podatku VAT jest to 276 750 zł brutto.
Zdaniem analityków dopłaty w Polsce są jednak niedoszacowane i powinny wzrosnąć, jeśli mamy odrobić stracony czas i dystans w stosunku do większości krajów unijnych. Nie ulega też wątpliwości, że impulsem do rozwoju elektromobilności w naszym kraju byłoby wprowadzenie subsydiów do zakupu używanych samochodów elektrycznych.