Program NaszEauto: zagrożone miliony złotych. Rząd szykuje zmiany

Program NaszEauto, który miał przyczynić się do rozwoju elektromobilności w Polsce, na razie nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Owszem, sprzedaż aut na prąd uległa zwiększeniu, jednak przy tak powolnym wydatkowaniu środków mogą one nie zostać wykorzystane. Z tego względu Ministerstwo Klimatu i Środowisko szykuje zmiany.
- Po pół roku od rozpoczęcia programu NaszEauto trudno mówić o sukcesie.
- Dlaczego? Zaledwie 17,4% dostępnych środków zostało rozdysponowanych.
- Ministerstwo Klimatu i Środowiska szuka teraz sposobów, jak nie zmarnować pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy.
Program NaszEauto wystartował 3 lutego 2025 roku z budżetem 1,6 mld zł, mającym trafić do osób fizycznych i prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą. Jednak po 6 miesiącach naboru wartość złożonych wniosków to zaledwie 280 mln zł. Ministerstwo nie kryje rozczarowania – informuje portal elektromobilni.pl.
„Od samego początku było wiadomo, że budżet programu jest bardzo wysoki w stosunku do zakładanej grupy odbiorców” – uważa Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, cytowany przez Dziennik Gazetę Prawną (DGP).
W jego ocenie dobrym krokiem będzie poszerzenie kręgu beneficjentów o nowych adresatów. Mogą to być kurierzy, dostawcy, taksówkarze czy organizacje społeczne.
Zagrożony program NaszEauto? Resort zapowiedział zmiany
Resort zapowiedział już zmiany, które mają objąć również instytucje opiekuńcze, edukacyjne, placówki medyczne, organizacje pozarządowe, a nawet parki narodowe. Przewidziano dla nich wsparcie do 600 tys. zł na zakup elektrycznego minibusa i do 70 tys. zł na małego dostawczaka – informuje DGP.
Nie tylko prezes PZPM uważa to za ruch w dobrym kierunku. „W segmencie lekkich pojazdów dostawczych od dawna obserwujemy spadek rejestracji. Po wygaszeniu ścieżki leasingowej w ramach Mojego elektryka [poprzedniego programu] firmy mają mniej powodów, by inwestować w elektryki” – komentuje dla DGP Jan Wiśniewski z Polskiego Stowarzyszenia Nowej Mobilności.
Jego zdaniem to właśnie różnica cen pomiędzy elektrycznymi a spalinowymi dostawczakami nadal hamuje decyzje zakupowe przedsiębiorców.
Bardziej złożony problem
Problem okazuje się jednak bardziej złożony. Aż 80% zakupów aut elektrycznych w Polsce realizują firmy, głównie z sektora MŚP.
„Skoro program skierowany jest głównie do osób prywatnych i mikroprzedsiębiorców, trudno oczekiwać, że wykorzysta cały budżet. Warto rozważyć szersze otwarcie go na małe i średnie przedsiębiorstwa” – podkreśla z kolei Paweł Wideł ze Związku Pracodawców Motoryzacyjnych w rozmowie z DGP.
Ministerstwo nie czeka już na cud. Zgodnie z planem, jeśli tempo składania wniosków się nie zmieni, część funduszy zostanie przesunięta na inne cele. Najprawdopodobniej będzie to termomodernizacja szkół w ramach KPO.
To ratunek dla zagrożonego miliarda złotych, który miał wspierać elektromobilność, a może ostatecznie zasilić zupełnie inny obszar polityki publicznej.
Zagrożony program NaszEauto? Barierą pozostaje cena
Warunki uzyskania dopłaty do zakupu zeroemisyjnego samochodu nie należą do najbardziej skomplikowanych. Osoby fizyczne mogą liczyć na wsparcie do 40 tys. zł na zakup nowego auta elektrycznego (jego cena nie może przekraczać 225 tys. zł netto). Aby uzyskać dofinansowanie w pełnej wysokości trzeba załapać się na premie dodatkowe. Przysługują one m.in. za złomowanie starego auta spalinowego lub niski dochód.
W przypadku leasingu lub najmu długoterminowego dofinansowanie wynosi 30 tys. zł, z możliwymi dodatkami. Również uzależnionymi od dochodu i zezłomowanego pojazdu. Mimo to Polacy nie rzucili się na elektryki.
Dlaczego tak się stało? Kluczową barierą wciąż pozostaje cena. Choć dopłaty pomagają, to przy ograniczonym katalogu aut, dość skromnej infrastrukturze ładowania i rosnących kosztach życia, wielu potencjalnych beneficjentów po prostu nie decyduje się na zakup. Z kolei firmy, które mogłyby realnie zwiększyć tempo elektryfikacji, zostały – przynajmniej na razie – wyłączone z głównego nurtu programu.
Program NaszEauto miał być flagowym projektem nowoczesnego państwa. Miał być odpowiedzią na unijne wymagania, ale też szansą na realną zmianę parku samochodowego w Polsce. Pół roku od startu okazuje się, że dobra wola i miliardy w budżecie to za mało.
Potrzebne są elastyczność, lepsze rozpoznanie rynku i otwartość na potrzeby tych, którzy naprawdę mogą wpłynąć na rozwój elektromobilności. Czasu zostało jeszcze dużo, ale już nie ma miejsca na błędy.