O BMW krąży wiele legend. Jeszcze więcej, niż o szewczyku Dratewce, smoku ziejącym ogniem i tej pannie, co wpadła w oko siedmiu krasnalom. Te samochody albo się kocha, albo się jeszcze do nich nie dojrzało. Czwórka ma trzy drzwi. W zasadzie dwoje drzwi, ale niektórzy jeszcze liczą bagażnik. Przez bagażnik nie wsiada się zapewne wygodnie. To znaczy tak zakładam, bo nie próbowałem, ale jak ktoś sobie ją kupi, to może próbować. Niech wsiada przez bagażnik, przez odsuniętą szybę, nawet do góry nogami niech wsiada. I to jest wyższość BWM nad autobusem, czy tramwajem. Do tramwaju nie wsiądziesz przez bagażnik, tutaj możesz. Jeśli się uprzesz oczywiście. I jeśli nie założysz garnituru Brioni. To znaczy wtedy też możesz, ale szkoda. Szkoda garnituru. To BMW nie jest bynajmniej samochodem dla rodziny z dziećmi. Do tyłu się wsiada niewygodnie, bo to coupe. Do bagażnika wózek się zmieści, tylko jak go rozkręcisz na części pierwsze. Jeśli masz małe dzieci, to tego samochodu nie kupuj. Jak masz drugie auto i chcesz mieć zabawkę na weekend, to też się zastanów. Bo jak masz małe dzieci, to pewnie w weekendy ich matka chce z Tobą spędzać czas. Przejażdżki coupe mogą kolidować z tamtymi planami, co zniszczy wasz związek. Chyba, że się nie możecie dogadać, to przeznacz ten hajs na terapię. Jeśli już byliście na terapii i nie pomogło, to odkładaj na alimenty. BMW wyjechało z fabryki w 2014 roku. Ma 11 lat, czyli dużo i niedużo. Jak ja miałem 11 lat, to jeszcze nie wiedziałem nic o życiu. Piłem wieczorami kakao, a w ciągu dnia po szkole, w przerwach między meczem piłki nożnej, a koszykówki, plułem na chodnik i sprawdzałem jak daleko mi się uda posłać ślinę. Nie myślałem o niczym, co oznacza dorosłość. Byłem beztroski i nie myślałem o zakupie BMW. Tymczasem buma już coś tam wie o życiu. Niejedno widziała, a słyszała jeszcze więcej. Tak bywa czasem w życiu, że ona wsiada do auta o drugiej w nocy i pyta ze łzami w oczach: „ napijemy się kawy z Orlenu?”, a Ty jedziesz i słuchasz jak facet ją zdradził z lafisią poznaną w klubie, jaka się czuje samotna i brzydka, jak bardzo potrzebuje pocieszenia innego, niż rozmowa i kawa z Orlenu. Więc wiesz już, że wylądujecie u ciebie i pozwalasz jej zapalić fajkę przy otwartym okno. Bo noc jest gwieździsta, bo lecisz ciut szybciej, niż dozwolone na moście Gdańskim, a miasto kolorowo majaczy po drugiej stronie Wisły. Przyznaję się, że wypaliła dwie fajki. Jedną po drugiej. Przy drugiej już nie pytała o pozwolenie, a ja nie miałem serca jej odmówić. Jeszcze Ula zajarała, jak dojeżdżaliśmy do Sopotu, a ona po dwóch browarach zaczęła śpiewać na cały głos „Jolka, Jolka, pamiętasz”. Ogółem jarać, nikt tam fajek nie jarał, ale te kilak razy się zdarzyło. W każdym razie nie śmierdzi, a przynajmniej ja nie czuję. Sam nie palę, więc węch mam wyczulony - jakby waliło petem, na pewno bym wyczuł. Obecnie ma przelatane prawie 280 tysięcy. Buma oczywiście, nie Ula. Jeden powie, że dużo, dla innego to nic. Jak ją kupowałem, miała niecałe 150 tysięcy. I powiem ci, że każdy kilometr zrobiony tym samochodem ma swoją historię. Zawiozła mnie na Sardynię, do Mediolanu, Madrytu, Paryża, wcześniej Lizbony i Pragi. Autostrady trzyma się lepiej, niż moja matka fotela w samolocie. A trzyma się skubana mocno, bo ma paniczny lęk przed lataniem. Na szczęście ja spotykam na swojej drodze kobiety, które nie boją się ani latać, ani że ktoś je przeleci. Grunt to dobry przelot. Dwulitrowa benzyna to tyle, żeby się nie tłumaczyć przed kolegami, a jednocześnie nie tankować częściej, niż wracałeś do swojej byłej. Jak masz nogę równie ciężką, jak moje poczucie humoru, to skotłuje niecałe dwanaście. Jak będziesz jeździł niczym emeryt starą Skodą do kościoła, to zejdziesz poniżej ośmiu. Średnią dasz radę z tego wyliczyć, tak przynajmniej zakładam. Nie szukasz Dacii, ani oszczędnego diesla o pojemności sprayu na komary, więc zdajesz sobie sprawę, że BMW nigdy nie jeździło na działkę, na grzyby, ani na ryby. Mój stary nie jest fanatykiem wędkarstwa, a nawet jakby był, to i tak bym go nie woził nad staw, bo boli go kręgosłup i do takiego niskiego auta nie wsiądzie. Jak będziesz w jego wieku to pewnie ciebie też będzie bolał, więc już nie kupisz już coupe, tylko rumuński wynalazek trzeszczący jak łóżko w akademiku. To samochód dla kogoś, kto już swoje przegrał, ale wciąż nie traci nadziei i obstawia. Takiego, co wie, że nie zawsze się wygrywa, ale zawsze się walczy. Dla jednego fantazja, dla innej spełnienie trochę zapomnianych marzeń. Technicznie nie ma się do czego przyczepić. Wszystko było robione na czas. Nic nie stuka, ani nie trzeszczy, bo jeśli panna wsiada do ciebie do auta, które daje znaki, że zaraz się rozleci, to tracisz w jej oczach wszystko. Jak nie dbasz o auto, to o kobietę też nie zadbasz. A kobiety chcą, żeby o nie dbać. Potem jeszcze żeby je wysłuchać i zrozumieć. A nawet jak nie zrozumiesz, to udawaj. Opony ma założone letnie, bo jakbyś nie zauważył zaczyna się lato, więc i kapcie adekwatne do pory roku. Zimówek nie mam, bo były szrotem i wyrzuciłem je na gumowy cmentarz. Nowych jeszcze nie kupiłem, bo jakoś na zimę się jeszcze nie zbiera. Środek czysty jak sumienie przedszkolaka. Odpaliłem ozonator na kwadrans, ale jak weźmiesz głębszy wdech, to czuć jeszcze damskie perfumy i feromony. Nic nie poradzę, ale zamiast wozić dziadków do przychodni, wolałem wozić piękne kobiety do teatru. Widzisz, prosty chłop, a do teatru chodzi. Jak nie chodzisz, to zacznij. Panny lecą na sztukę prawie tak, jak na BMW. A BMW przed teatrem prezentuje się jeszcze lepiej, niż przed klubem na Mazowieckiej. Dla jasności - polski salon. Kupiłem go w centrum Warszawy do prawnika, który przesiadł się do X5. On był pierwszym właścicielem, ja drugim, trzecim możesz być ty. Czy do trzech razy sztuka? Nie sądzę. Zakładam, że buma zrobi jeszcze sporo kilometrów. Sprzedaję. I czekam na kogoś, kto zrozumie, że bierze coś więcej niż samochód.