To Ford F-250 Super Duty Lariat z 1990 roku – czyli czasu w którym, Ford prezentował zdanie, że "mniej" to nie "więcej", tylko "dla słabych".

Jeśli uważasz, że samochody powinny być małe, ciche i ekonomiczne, to to ogłoszenie będzie rozczarowaniem.

Ale jeśli chcesz prawdziwego auta. Takiego, które nie tylko przewiezie drewno na opał, ale przy okazji spali cały las — oto on.

To nie jest samochód.

To jest instytucja.

To jest czterokołowy pomnik amerykańskiego snu z czasów, gdy nikt nie przejmował się emisjami spalin, a litraż był miarą męskości.

Fakty techniczne:

Rok produkcji: 1990

Silnik: ogromny. Taki, który nie tyle się włącza, co budzi się z rykiem.

Napęd: na tył - gdyby trzeba było się przeprowadzić Mount Everest lodówkę, pianino i kucyka w jednej podróży.

Stan: 100% sprawny. Jeździ, skręca, hamuje i robi wrażenie.

Wnętrze: jakby ktoś przerobił salon w Teksasie na auto.

Inwestycje: zero. No chyba, że chcesz dołożyć wieżyczkę i zająć jakieś terytorium.

Dlaczego sprzedaję?

Bo nie mam już miejsca w sercu ani na podjeździe. A sąsiedzi boją się, że to auto kiedyś zje im Passata.

Bonusy:

Klasyk – możesz nim jechać na zlot zabytków albo... na zlot ciężarówek. Pasuje wszędzie.

Radość z jazdy? To uczucie, jakbyś dosiadał mechanicznego bizona, który pożera asfalt i wypluwa dźwięk V8, który budzi ptaki trzy województwa dalej.

Cena: Taka, że będziesz się śmiał jadąc nim do banku.

Nie pytaj "ile pali". Pytaj "czy Twoja dusza jest gotowa".

Zadzwoń. Zobacz. Zakochaj się.

A potem przygotuj się na to, że wszyscy na światłach będą się gapić, a na drodze uczyni Cię celebrytą. Gdybym za każde pytanie -ile to pali? dostawała złotówkę, to już dawno miałabym swoją stację benzynową.

Polecam wszystkim szukającym auta dla radości swojego serca i duszy! <3

Z miłością!

Lucy