To nie jest zwykłe ogłoszenie.
Bo to nie jest zwykły samochód.
I nie jestem w stanie napisać o nim bez emocji.
To Porsche 944 – rocznik 1986, czerwone jak marzenie. Mam je od lat. Nie, nie kupiłem go rozsądkiem – bo takich aut nie kupuje się rozumem. Kupiłem je sercem. I dziś wiem, że tylko ktoś, kto poczuje to samo, powinien być jego kolejnym właścicielem.
To auto nie służyło nigdy do „przemieszczania się”.
To było coś więcej.
Rytuał weekendowy.
Ucieczka od codzienności.
Źródło uśmiechu po każdym włączeniu zapłonu.
W środku – ręcznie robiona kremowa tapicerka, miękka, elegancka, jakby zapraszała do środka. Pachnie klasykiem, wygląda jak dzieło sztuki.
Pod maską – silnik po generalnym remoncie, rozebrany do ostatniej śrubki i złożony z dbałością o każdy detal. Zrobiony układ wydechowy z kolektorem ze stali nierdzewnej, komplet nowych hamulców, nowe sprzęgło oraz mnóstwo drobiazgów i udoskonaleń – niczego nie odkładałem „na potem”.
Ten samochód nie był eksploatowany. Był pielęgnowany.
Jeździł rzadko – tylko w sezonie, tylko w weekendy, tylko wtedy, gdy było to naprawdę „to coś”.
Ma jednak swoje lata – to 40-latek, a każdy 40-latek potrzebuje uwagi. Zawsze będzie coś do zrobienia, coś do dopieszczenia. Taka jest natura klasyków – one żyją, a nie po prostu „działają”.
Do dokończenia został system audio – nie zdążyłem, ale może Ty masz na to własną wizję. Samochód z ważnym ubezpieczeniem OC i przeglądem do 2026 roku.
Rozstaję się z nim, bo muszę – nie dlatego, że chcę.
Wierzę jednak, że może jeszcze sprawić komuś tyle radości, ile dał mi.
Jeśli czujesz, że to może być Twój samochód, odezwij się.
Nie pytaj „czy warto” – jeśli musisz pytać, to nie jest dla Ciebie.
Jeśli natomiast już teraz czujesz motyle w brzuchu, to wiesz, o czym mówię.