Sprzedam Kawasaki Z750, rocznik 2010, czyli klasyka z pazurem. W moich rękach od 2014 roku, ale przez ostatnie lata motocykl bardziej odpoczywał niż jeździł – robił maksymalnie 200-300 km rocznie. Można powiedzieć, że bardziej ozdabiał garaż niż asfalt.

Co zrobione?

W listopadzie motocykl dostał pełne SPA:

Nowy olej, filtry, płyn hamulcowy

Regeneracja lagów – nowe uszczelniacze i olej

Nowe opony Michelin Pilot Power 2CT (bo starym już się nudziło)

Co dodane?

Motocykl dostał parę prezentów:

Szyba PUG – żeby nie wiało w zęby

Tłumik IXIL Silencer z demontowalnymi db-killerami – jak lubisz trochę hałasu, to tu go znajdziesz

Crash pady Top Block – bo wiadomo, lepiej mieć niż nie mieć

Krótkie, łamane klamki – bo wyglądają kozacko

Większa tylna zębatka – więcej kopa, mniej nudy

Uchwyt na telefon Xtrame z ładowarką USB – żebyś się nie zgubił ani nie rozładował w trasie

A jak wygląda?

Cóż… technicznie tip-top, ale wizualnie – wiadomo, 15 lat to nie przelewki. Tu i ówdzie lakier dostał w kość. Nic, co nie dałoby się zakryć ładną folią albo odświeżyć lakierem. W zamian dostajesz motocykl gotowy do jazdy, bez żadnych inwestycji na start.

Podsumowując:

Jeśli szukasz sprzętu, który jeździ, brzmi i wygląda jak rasowy naked bike – to Z750 spełni Twoje marzenia i nie zje całego portfela.