Ekran dla pasażera i sterowanie gestami bezużyteczne? Które elementy warto mieć w aucie, a których nie?

Choć wymaga wydania nawet kilkunastu tysięcy złotych, według właścicieli samochodów ekran dla pasażera jest bezużyteczny. Jakie technologie mają aprobatę u konsumentów, a jakie wywołują negatywne odczucia?
Ekran dla pasażera pojawia się jako opcja w coraz większej liczbie samochodów. Tani jednak nie jest. Przykładowo w nowym Audi Q6 e-tronie kosztuje 14 090 zł (w pakiecie Tech plus). Jego użyteczność często okazuje się mocno ograniczona, a największy plus stanowi możliwość strumieniowego wyświetlania filmów, np. w aplikacjach Youtube czy Netflix.
JD Power, będące światowym liderem w badaniach konsumenckich, właśnie opublikowało wyniki najnowszej analizy. Skupiło się w niej na doświadczeniach użytkowników w zakresie najnowszych technologii.
Ankietę przeprowadzono od lipca 2023 roku do maja 2024 roku. Wzięło w niej udział ponad 81 000 użytkowników pojazdów z roku modelowego 2024. Warunkiem uczestnictwa w niej było ponadto użytkowanie samochodu przez okres co najmniej 90 dni.
Ekran pasażera jest zbędny
Wyniki najnowszej analizy JD Power podzielono na trzy kategorie. Wyróżniono w nich wyposażenie niezbędne w samochodzie, takie, które przyjemnie mieć oraz zupełnie niepotrzebne. W tej ostatniej grupie znalazły się m.in. dodatkowy system informacyjno-rozrywkowy dla przedniego pasażera oraz funkcja sterowania gestami.
Ankietowali wskazali, że ekrany po stronie pasażera „nie są konieczne”. Już nauka korzystania z podstawowych wyświetlaczy w aucie, czyli cyfrowych zegarów i centralnego ekranu, może być trudna dla nowego właściciela pojazdu.
Dodanie do tego kolejnego wyświetlacza, który na dodatek nie jest tani, tylko niepotrzebnie komplikuje obsługę. Tym bardziej że jedynie 10% kierowców codziennie podróżuje z drugą osobą na przednim fotelu. Poza tym praktycznie każdy nosi ze sobą smartfona. Prawdę mówiąc, zamiast ekranu bardziej przydałby się specjalny uchwyt w kokpicie, przewidziany dla tego urządzenia (TUTAJ poznasz wyniki badania dotyczącego chińskich aut).
Respondenci krytycznie wypowiedzieli się również o czytnikach linii papilarnych (można je znaleźć m.in. w modelach Kii i Mercedesa), touchpadach, a także sterowaniu gestami. To ostatnie przez lata było promowane m.in. przez BMW.
Co ciekawe, kontrola za pomocą gestów powoduje więcej problemów niż korzyści. Jak donosi JD Power w aż 43,4 samochodach na 100, użytkownicy skarżą się na taki rodzaj interakcji. Ponadto 21% właścicieli aut uważa, że technologia obsługi gestami ma niewystarczającą funkcjonalność.
Asystent martwego pola doceniony
Według JD Power właściciele nowoczesnych samochodów obojętnie podchodzą do systemów wsparcia kierowcy. W szczególności do prowadzenia po pasie ruchu. Z drugiej strony wysoki stopień akceptacji uzyskują monitorowanie martwego pola czy kamery cofania.
Użytkownicy aut, zamiast korzystać z aktywnych systemów prowadzenia, wolą kierować sami. W efekcie praktyczne systemy wsparcia (przede wszystkim asystent martwego pola) wypadają lepiej niż funkcje „bezobsługowe”.
Badanie JD Power wykazuje bowiem, że problem nie dotyczy samych technologii, a faktu, że właściciele aut nie widzę większych korzyści z ich używania.
Przychylnie o sztucznej inteligencji
Co zebrało pochwały? Tutaj dominuje jedno rozwiązanie. To możliwość obsługi samochodu głosowo z wykorzystaniem sztucznej inteligencji. Największą aprobatą cieszą się przede wszystkim możliwość kontroli klimatyzacji czy ustawień pojazdu.
Badanie JD Power pokazuje, że klienci cenią przede wszystkim technologie naprawdę im przydatne. Nie lubią z kolei kiedy koncerny samochodowe próbują rozwiązywać za nich problemy, o których istnieniu… nie wiedzieli.
Najlepszym tego przykładem jest powierzanie zbyt wielu funkcji ekranom dotykowym. Kierowcy nadal wolą korzystać z przycisków, ponieważ są one zawsze pod ręką i nie rozpraszają ich uwagi.