Fiat Grande Panda postawi włoską markę na nogi? Pięć powodów na tak. I kilka na… nie

Nowy Fiat Grande Panda przychodzi chyba już w ostatniej chwili. Włoska marka ostatnio nie bardzo miała czym handlować, więc ten model dźwiga na swoich skromnych barkach spory ciężar. Wiele wskazuje jednak na to, że go udźwignie – oto podsumowanie mocnych i kilku słabych stron „wielkiej” Pandy.
Włosi znają wiele dobrych przepisów, ale ostatnio Fiatowi najwyraźniej gdzieś zawieruszył się przepis na sukces. „Tradycyjne” i przynoszące zyski modele w zasadzie poznikały, a w ich miejsce wprowadzono elektryki i crossovery. Albo elektryczne crossovery. Wiadomo, taki mamy klimat, elektryki w gamie być muszą. Ale to wszystko chyba i trochę za mocno, i ciut za wcześnie.
Jedynym względnie „normalnym” modelem (czyt. przystępnym cenowo – poniżej 100 tys. zł bez uwzględnienia dopłat i promocji) do niedawna była więc tylko Panda (Pandina). Czyli samochód pokazany drobne 15 lat temu. No ale z tym koniec: oto do salonów wjeżdża nowy Fiat Grande Panda. Najtańsza wersja (hybryda) kosztuje poniżej 80 tys. zł. I udowadnia, że Fiat nie zapomniał, jak się robi dobre małe samochody.
Ale to nie wszystko. Bo już wkrótce klienci dostaną hybrydową wersję „pięćsetki”. Tak, to ta generacja modelu 500, która początkowo miała być tylko elektrykiem. W planach są też spalinowa odmiana Grande Pandy z ręczną skrzynią oraz dwa zupełnie nowe modele. I jeśli będą one tak dobre, jak Grande Panda, to o przyszłość marki jestem spokojny.
Nowy Fiat Grande Panda: największe zalety
Ale po kolei. Ponieważ pierwsze jazdy hybrydową „wielką” Pandą mamy już za sobą – o czym z prosto z Turynu donosił red. Struk – to drugie spotkanie z tym autem (tym razem już w Warszawie) wykorzystam do tego, by podsumować pięć najważniejszych zalet tego auta. I wytknąć mu kilka drobnych niedociągnięć. Które mimo wszystko nie psują dobrego obrazu całości.
Nowy Fiat Grande Panda: świetny dizajn
O tym, że Włosi umieją robić ładne auta, wiedzą często już nawet dzieci w przedszkolu. Nie jest też wielką tajemnicą fakt, że wiele osób kupuje samochody oczami. Nowy Fiat Grande Panda umiejętnie łączy więc styl retro inspirowany oryginalną Pandą z lat 80. z nowoczesnością. Owszem, frazes. Tyle że prawdziwy: Grande Panda wygląda dobrze, ma dobre proporcje. Przyciąga spojrzenia i wywołuje uśmiechy na twarzach przechodniów i innych kierowców. Może i widać drobne pokrewieństwa z autami PSA, ale w sumie co z tego?
Na pewno znajdą też się i tacy, dla których nowa Grandę Panda okaże nieco zbyt młodzieżowa. Albo przerysowana. No ale tacy klienci mogą więc sięgnąć np. po jakiegoś zwykłego hatchbacka.
Nowy Fiat Grande Panda: mały z zewnątrz, duży w środku
Przy długości niemal 4 m (3999 mm) i rozstawie osi na poziomie 2,54 m Fiat Grande Panda zapewnia dużo miejsca w środku. Nie piszę „zaskakująco dużo”, bo tak naprawdę dobre wykorzystanie małej przestrzeni od lat było specjalnością Fiata. Kto wie, ten wie.
W każdym razie wrażenie robi zwłaszcza tylna kanapa: wygodnie zmieszczą się tu dwie dorosłe osoby, nie powinno im zabraknąć ani miejsca nad głowami, ani na kolana. Ani na stopy – przednie fotele umieszczono wybitnie wysoko. Wnętrze jest też na tyle szerokie, dwóch dorosłych facetów siedzących obok siebie nie będzie się trącać łokciami.
Dość powiedzieć, że ja – przy wzroście 1,80 m – bez problemu usiadłem sam za sobą. Z tego co wiem, problemu nie mieli z tym nawet koledzy wyżsi ode mnie.
Nowy Fiat: zamiłowanie do detali
Włosi zawsze byli dumni ze swej tradycji. A teraz jeszcze podpatrzyli u Jeepa, jak umiejętnie bawić się detalami nawiązującymi do historii. Pomijając więc dizajn karoserii przywodzący na myśl Pandę I, to mamy tu np. tłoczony napis „Panda” na drzwiach bocznych, małą sylwetkę oryginalnej Pandy zintegrowaną z ramką ekranu multimediów i cztery ukośne paski nawiązujące do starego logo Fiata (m.in. na kierownicy).
Nota bene, główny ekran wpisany jest w ramkę kształtem przypominającą tor Lingotto. Kokpit kształtem trochę nawiązuje do tego znanego m.in. z Cinquecento i Seicento w wersji bez airbagu pasażera („wanna” na przedmioty przed pasażerem).
Nowy Fiat Grande Panda: aranżacja wnętrza
Wiele tworzyw w kabinie pochodzi z recyklingu – to się chwali. Ale jeszcze lepsza wiadomość jest taka, że w ciekawej wersji kolorystycznej materiały wcale nie wyglądają tandetnie. Owszem, są w większości twarde jak beton, a bliskie spotkanie z nimi grozi wizytą u dentysty. Natomiast całość skomponowano tak, że wnętrze sprawia lepsze wrażenie niż kokpity z Fiata 600e, Jeepa Avengera i Alfy Romeo Junior razem wzięte. Przesada? Nie uważam.
W egzemplarzu testowym (wersja La Prima za 96 900 zł) na plus zaliczam też na pewno dwa gniazda USB dla pasażerów tylnej kanapy. Miły akcent to tworzywo na desce zawierające 33 proc. włókien… bambusowych (w Pop oraz Icon mamy tu zwykły materiał). No, ale skoro Panda, to i bambus musi być.
Łączna pojemność schowków wynosi 12 l, a „tacka” z ładowarką indukcyjną bez problemu pomieści też duże urządzenia typu iPhone w wersji Pro Max. Asystenta pasa i brzęczyk alarmujący o przekroczeniu prędkości (ADAS) szybko i łatwo wyłączysz odpowiednim guzikiem. Klimatyzacja ma swój odrębny fizyczny panel i na szczęście nie została zintegrowana z multimediami.
Małe auto, duży bagażnik
Wersja hybrydowa oferuje bazowo aż 412 l przestrzeni ładunkowej, czyli o ok. 50 l więcej niż elektryk. Praktyczność zwiększają haczyki na zakupy, a jeśli coś przeszkadza, to spory próg powstający po złożeniu oparć.
A to się nie udało w nowym Fiacie Grande Panda
No właśnie, wady. Nie ma ich wiele, ale kilka się znajdzie. I tak, np. w testowych autach z przebiegiem poniżej 1000 km porysowany był już lakier piano black wokół wybieraka skrzyni biegów. Kilka detali zdradza (patrz zdjęcie), że jakość montażu wymaga jeszcze nieco poprawek. choć podobno były to egzemplarze przedprodukcyjne – z pełną oceną muszę się więc jeszcze chwilę wstrzymać.
Cena? Za 79 900 zł dostajemy bazową wersję Pop bez diodowych świateł mijania i „iksów” do jazdy dziennej. Nie żebym był gadżeciarzem, ale bez tego nowy Fiat Grandę Panda traci wiele ze swojego uroku. Nie można tego natomiast powiedzieć o wersjach ze stalowymi kołami – takie felgi pasują tu chyba nawet lepiej niż „alusy”.
Środkowa wersja Icon rusza od 84 900 zł i to od niej tak naprawdę powinniście zaczynać rozważania nad tym modelem. Bo Pop jest na tyle gołe, że nie dostajemy tam nie tylko LED-ów, ale i środkowego ekranu. Inna sprawa, że Grande Pandzie cenowo nieco zagrozić może inny model Fiata – a mianowicie 600. Oficjalnie wersja hybrydowa (ten sam układ co w Pandzie, czyli: silnik 1.2T, skrzynia 6b eDCT i moc systemowa 110 KM) rusza od 111 500 zł, jednak w promocji da się upolować coś nawet za ok. 85 000 zł.
Ale co z tym kluczykiem?
Układ kierowniczy Grande Pandy ma wyjątkowe dużą martwą strefę. Czyli kręcisz i... nic. Zawieszenie? Poza tym, że dobrze tłumi małe nierówności jezdni, to wykazuje pewną tendencję do galopowania. Podczas postoju na światłach, gdy silnik spalinowy pracował, do kabiny chwilami docierały nieprzyjemne wibracje. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że układ napędowy zapewnia możliwość pokonywania bardzo krótkich odcinków ma samym prądzie (np. manewrowanie, pełzanie w korku). Wybierak skrzyni wymaga przyzwyczajenia – jeśli nie przesuniesz go wystarczająco zdecydowanie, to np. zamiast przejść od razu z R na D, to skrzynia wrzuci luz (N).
No i ten kluczyk: chybotliwy klucz z grotem zamiast guzika startera to chyba lekkie nieporozumienie. Inna sprawa, że odpalanie hybrydy pozbawionej klasycznego rosrszunika za pomocą klucza też jest dość nietypowe. Przekręcasz klucz, z przyzwyczajenia czekasz na dźwięk rozrusznika kręcącego wałem korbowym, tymczasem silnik zaskakuje niemal natychmiast. A ty wciąż trzymasz klucz w pozycji odpalania.
Podsumowanie: dużo na tak, odrobinę na nie. Czyli piątka z małym minusem
Reasumując – liczba zalet zdecydowanie przyćmiewa drobne wady. Grande Panda to świetne auto, które powinno w końcu przywrócić Fiatowi pozycję, na jaką zasługuje. W przypadku Grande Punto manewr z nazwą się udał, trzymam kciuki, by i wielka Panda stanęła na wysokości zadania. Jest tego warta.










