26 sierpnia 2023

Ford Bronco. Terenówka jak marzenie. Pierwsza jazda

Ford Bronco
Ford Bronco

Ford Bronco w Europie nie jest tak znany, jak Jeep Wrangler. Ale to się może szybko zmienić, bo nie dość że Ford przywiózł na Stary Kontynent swoją amerykańską legendę, to jeszcze przy jej konstrukcji wspiął się na wyżyny.


Zadziwiające skąd w czasach elektromobilności, małych silników i troski o każdy gram CO2 wydobywający się z rury wydechowej oraz utrudnionego dostępu do leśnych dróg aż taka popularność samochodów terenowych? Widać, że jak coś jest zakazane, to jest pożądane. Ford chce skorzystać na tej modzie na terenówki i kusi w Europie swoją legendą – Fordem Bronco.

Tutaj nie ma kompromisów, bo przy off-roadzie być ich nie może. Potężne i kanciaste nadwozie napędza duży silnik V6 o pojemności 2,7 l. Od razu ważna informacja: w Europie nie jest dostępna pełna gama silnikowa oraz nadwoziowa Bronco. To dwie wybrane specyfikacje z jednym silnikiem i jednym 4-drzwowym nadwoziem, przystosowane do homologacji i wymagań rynku europejskiego, ale z pełną gwarancją Forda.

Nie kupimy więc w Polsce Bronco z mniejszym silnikiem czterocylindrowym 2.3 l o mocy 300 KM, ani trzylitrowego V6. Niedostępne jest także krótkie 2-drzwiowe Bronco. Jak przekonują przedstawiciele Forda, właśnie takie auta u nas sprzedają się najsłabiej. Wybór padł zatem na bogato wyposażone i mocne V6, ale 2.7 l. EcoBoost Bi-Turbo o mocy 335 KM (563 Nm), połączone z 10-biegową automatyczną skrzynią biegów.

335 KM. Mało? Zdecydowanie nie, o czym przekonywała mnie każda pokonywana na poligonie przeszkoda.

Czysta mechanika

Zadziwiające jak Ford Bronco łatwo przejeżdża przez wszystkie przeszkody terenowe. Koleiny, sypki piach, błoto, a nawet betonowe przeszkody nie sprawiają najmniejszego kłopotu. Trudno się dziwić przy prześwicie przynajmniej 23,7 cm. Wszystko za sprawą mocnego i wysokiego seryjnego zawieszenia (żadnej pneumatyki, tylko wahacz i sprężyna) oraz kilku nowości.

Jedną z nich jest możliwość rozpięcia przedniego stabilizatora, czyli coś, czego nie potrafią inne auta terenowe. Wystarczy jeden przycisk i wykrzyż się znacznie zwiększa. Ba, stabilizator możemy rozpinać i zapinać do 32 km/h bez konieczności zatrzymywania auta. Kolejna sprawa to opony, które mają w Bronco rozmiar 33 cali i są rasowymi AT-kami BF Goodrich.

A jeśli komuś wydaje się, że Bronco jest za duże w teren (4,8 m długości, 1,9 m szerokości i niemal 1,9 wysokości), Ford przeszczepił tutaj rozwiązanie z… czołgu, czyli możliwość zablokowania jednej z gąsienic, a więc wewnętrznego koła, by na sypkiej nawierzchni auto mogło zakręcić niemal w miejscu.

Jak czołg

System Trail Turn Assist korzysta z układu hamulcowego i potrafi zmniejszyć promień skrętu nawet o 40 proc. Tyle teorii. W praktyce, po naciśnięciu innego przycisku czuć jak wewnętrzne koło jest blokowane, a całe nadwozie zaczyna obracać się wokół własnej osi. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że funkcja najlepiej sprawdza się na sypkiej nawierzchni.

Wydawać by się mogło, że Ford Bronco najlepiej sprawdza się w terenie. Dzisiaj jednak nikt nie szuka twardych i spartańskich terenówek. Samochód musi gwarantować pewien poziom komfortu podczas jazdy na asfalcie. I Bronco dobrze to rozumie, mam wrażenie, że nawet lepiej niż konkurencja.

Kabina jest przestronna, fotele komfortowe, a pozycja za kierownicą wygodna. Materiały wykończeniowe są dobrej, jakości a panelowy dach, który można zdjąć kilkoma ruchami ręki, ma miękki materiał, który tłumi niepożądane dźwięki. Co ważne jednak do kabiny nie dochodzą żadne niepokojące hałasy trzeszczącej ramy i pracujących elementów. Przynajmniej na razie. Jak na auto terenowe jest w nim cicho i przyjemnie, a ze zdjętym dachem podczas jazdy do 90 km/h wiatr nie próbuje urwać głowy.

Co zadziwiające, podobnie jak Ford Ranger Raptor, także Bronco dobrze prowadzi się na asfalcie. Nie trzeba cały czas nerwowo kontrować kierownicą, nadwozie nie buja na dużych oponach. Można odnieść wrażenie, że udało się osiągnąć idealny kompromis.

Niestety Ford Bronco będzie pewnie rzadkim widokiem na naszych drogach. I wcale nie chodzi o dostępność. Ilu chętnych będzie skłonnych wydać ponad 400 tys. zł. na tak ekstrawaganckie auto?

Na asfalt i w teren

Wersja Outer Banks, czyli samochód przeznaczony bardziej do jazdy drogowej, wyceniono na 419 300 zł. Standardem jest tutaj układ napędu na wszystkie koła z zawieszeniem High-Performance Off-Road Stability Suspension (HOSS) 1.0 z niezależnymi wahaczami ze sprężynami śrubowymi o dużym skoku z przodu i pięciowahaczowym tylnym zawieszeniem.

Z kolei odmiana Badlands, czyli bardziej terenowe Bronco, kosztuje 440 300 zł. Samochód wyposażono w stały układ napędu na wszystkie koła z elektromechanicznym reduktorem z automatycznym trybem pracy. Zawieszenie HOSS 2.0 z amortyzatorami Bilstein z funkcją wykrywania położenia jest podniesione i wzmocnione.

Dodatkowo przedni stabilizator przechyłów ma funkcję rozłączania. Standardem jest tutaj blokada przedniego i tylnego mechanizmu różnicowego, a ochronę podwozia zapewniają stalowe płyty ochronne wraz ze stalowymi zderzakami z przodu i z tyłu.

System Terrain Management w wersji Badlands pozwala na wybór jednego z siedmiu trybów jazdy. Poza znanymi z Outer Banks trybami Normal, Eco, Slippery, Sand, Mud/Ruts można włączyć także dedykowane Badlands tryby Rock crawl i Baja. Ten pierwszy umożliwia kontrolowane manewry w ekstremalnie nierównym terenie, a drugi łączy najlepszą wydajność ze szczytowymi osiągami w terenie, nie bez powodu nawiązując do nazwy słynnego rajdu terenowego.

Bronco Raptor jest, ale tylko w USA

Auto wyposażone jest też w system zapobiegający wywróceniu pojazdu (RSC) oraz elektronicznie sterowany dwubiegowy reduktor umożliwiający zmianę przełożenia w czasie jazdy.

A jeśli zwykły Ford Bronco to za mało i Ranger Raptor wydaje się lepszy, w Stanach Zjednoczonych dostępna jest też wersja Bronco Raptor z zawieszeniem HOSS 4.0 i amortyzatorami Fox. Dopełnieniem są 37-calowe koła. W tym przypadku pozostaje więc import prywatny.

Ford Bronco