Tracą miliony, a mimo tego nie bankrutują. Chińskie firmy motoryzacyjne są jak studnia bez dna

Niektóre chińskie firmy motoryzacyjne tracą ogromną ilość pieniędzy, ze względu na koszty zdecydowanie przewyższające ich przychody. Ale pomimo tego są w stanie utrzymywać się na powierzchni. Jak to możliwe?
Najlepszym przykładem jest tutaj Nio. Start-up, który coraz mocniej zaznacza swoją obecność w Europie, w tym w Polsce, w samym dziale badań i rozwoju zatrudnia około 11 000 osób! Miesięcznie do klientów trafia raptem 8000 samochodów jego produkcji.
W rezultacie Nio traci 35 000 dolarów na każdym sprzedanym aucie. Od kwietnia do czerwca z kasy firmy wyparowało aż 835 mln dolarów! Pomimo tego Chińczycy nie zgasili światła i nadal kontynuują działalność.
Jest to możliwe wyłącznie z jednego powodu – ogromnych dotacji tamtejszych władz. Swoje dorzucają do tego również banki kontrolowane przez chiński rząd.
Chińskie firmy motoryzacyjne
O tym procederze szeroko rozwodzi się „The New York Times” w niedawno opublikowanym raporcie. Powodem do jego powstania było m.in. stanowisko szefowej Komisji Europejskiej – Ursuli von der Leyen (TUTAJ poznasz ceny chińskich aut w Europie i w Chinach).
Uważa ona, że tanie samochody z Państwa Środka oferowane na Starym Kontynencie są przejawem niezdrowej konkurencji. W rezultacie Komisja Europejska rozpoczęła śledztwo w tej sprawie. Chodzi tutaj dodatkowe cła na auta z Chin, które – jeśli zostaną wprowadzone – mogą mocno uderzyć w niemiecki przemysł motoryzacyjny (TUTAJ przeczytasz o tym więcej).
W artykule wspomniano również o roli zaawansowanych technologii. Dotyczy to głównie akumulatorów do pojazdów elektrycznych, będących obecnie przedmiotem coraz większej konkurencji pomiędzy Chinami a resztą świata.
„Chińczycy byli pionierami w zakresie nowych składów chemicznych baterii, umożliwiających jazdę na długich dystansach przy znacznie obniżonych kosztach” – czytamy w raporcie.
„Chiny dominują także w produkcji silników elektrycznych i projektowaniu wysokowydajnych systemów łączących akumulatory i silniki” – kontynuuje Keith Bradsher w swoim artykule dla „The New York Timesa”.
Chińskie firmy motoryzacyjne
Ale globalna konkurencja na rynku aut na prąd stworzyła dziwne sojusze. „Przewaga technologiczna Chin przekonała niektórych europejskich producentów samochodów, że nawiązywanie partnerstw ma sens z ekonomicznego punktu widzenia. I to nawet w sytuacji, gdy konkurują one z chińskimi eksporterami” – pisze Bradsher.
W artykule wymieniono, że Volkswagen w Hefei, w środkowych Chinach, kosztem 1,1 mld dolarów wybuduje centrum rozwoju samochodów. Z kolei w lipcu Niemcy ogłosili, iż nabywają udziały w przynoszącym straty chińskim start-upie Xpeng (TUTAJ przeczytasz o tym więcej). Co ciekawe, jest on wyceniony na 14 mld dolarów.
W obliczu takiego obrazu chińskiego przemysłu motoryzacyjnego nie dziwi, że Komisja Europejska chce bliżej przyjrzeć się sprawie. Z drugiej strony również europejskie firmy samochodowe od dawna uzyskują wsparcie rządów.
„Skargi europejskiego przemysłu samochodowego, który od dawna otrzymuje wszelkiego rodzaju wsparcie publiczne, wydają się być hipokryzją” – twierdzi autor jednego z artykułów magazynu „The Economist”.
Stanowisko BMW
Szefostwo niemieckiego BMW jest przeciwne dochodzeniu Komisji Europejskiej. Według Waltera Mertle, wprowadzenie dodatkowych ceł wyrządziłoby więcej szkody niż pożytku.
Mertl absolutnie nie popiera ruchu Komisji Europejskiej. Jeśli by jednak doszło do stosowania karnych ceł, oznaczałoby to ochronę firm, nieprowadzących działalności w Chinach. Dodaje jednak, że miałoby wpływ na każdego producenta, który jest tam obecny.
„Reakcja, jak bumerang, może być większa niż się spodziewano” – twierdzi Mertle, odnosząc się do potencjalnego odwetu Chin na europejskich producentach samochodów.
Przypomnijmy, że Chiny są największym rynkiem dla trzech czołowych niemieckich producentów samochodów. Czyli BMW, Mercedesa i Volkswagena. Co więcej, producent z Bawarii eksportuje obecnie z Chin do Europy elektryczne BMW iX3, a od przyszłego roku będzie eksportować również zupełnie nowe Mini (TUTAJ przeczytasz o nim więcej).
Z tego względu ewentualne cła karne bardzo mocno uderzyłyby w tego wytwórcę. „Choć 90% samochodów BMW sprzedawanych w Chinach jest produkowanych lokalnie, niektóre są wysyłane z Europy do Chin” – mówi Mertl.
Chiny potępiły dochodzenie Komisji Europejskiej w sprawie dumpingowych cen ich aut w Europie. Uznały to za niezgodne z zasadami Światowej Organizacji Handlu i szkodliwe dla światowego wzrostu sprzedaży pojazdów elektrycznych.
Na koniec Mertl odniósł się do malejącej sprzedaży samochodów elektrycznycg Grupy Volkswagen. Stwierdził, że w przypadku BMW problem ten absolutnie nie występuje. Ba, firma jest na dobrej drodze do osiągnięcia celu, jakim jest 15-procentowy udział takich aut w jej wynikach sprzedaży.