Wjechałeś w latarnię czy bariery? Nie popełniaj tego kosztownego błędu

Czasem chwila nieuwagi wystarczy, aby wpaść w poślizg i uszkodzić infrastrukturę drogową. Większość kierowców po takim zdarzeniu po prostu odjeżdża „na kołach” lub lawecie, nie zdając sobie sprawy, że uciekają z miejsca kolizji.
W przypadku klasycznej stłuczki, gdzie są uszkodzone pojazdy, jej sprawca sporadycznie odjeżdża z miejsca bez załatwienia formalności. Kierowcy wiedzą, że to oznacza dla nich kłopoty. Natomiast jeśli ktoś zniszczy jedynie np. znak drogowy, zwykle znika z miejsca. Powód? W ten sposób unika mandatu oraz utraty zniżek w OC. Tymczasem jest to dość ryzykowne.
Co zatem należy zrobić, jeśli przydarzy się nam kolizja ze znakiem lub innym elementem drogi?
Kolizja ze znakiem – standardowa procedura
O ile większość kierowców przejmuje się uszkodzeniami we własnym samochodzie, o tyle nie zawsze zwracają oni uwagę na to, co zniszczyli na drodze. Co prawda znak lub latarnia nie wezwą policji na miejsce ani nie przyjmą oświadczenia o winie. Jednak sprawcy zapominają, że nie mogą tak po prostu zniknąć po uszkodzeniu cudzego mienia. Sam fakt, że nie ucierpiało auto należące do innej osoby, z punktu widzenia przepisów nic nie zmienia.
Kierowca ma obowiązek powiadomić właściciela drogi lub terenu o zaistniałej szkodzie oraz przekazać dane niezbędne do jej likwidacji. Należy więc skontaktować się z zarządcą i zostawić mu podpisane oświadczenie o kolizji. W ostateczności można sprawę zgłosić policji, ale w takim przypadku trzeba liczyć się z mandatem.
Kolizja ze znakiem – co grozi za ucieczkę?
A co jeśli ktoś jednak postanowił odjechać? Może się zdarzyć, że nie poniesie żadnych konsekwencji. W przypadku uszkodzonych znaków czy barier drogowcy po prostu je wymieniają na własny koszt, nie szukają winnego. Tak przynajmniej wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli z 2020 r. To jednak nie wyklucza, że będą chcieli ścigać sprawcę. W dobie wszechobecnych kamer monitoringu czy wideorejestratorów samochodowych jest to coraz łatwiejsze.
O ile zarządcy dróg krajowych czy samorządowych rzadziej ścigają sprawców zniszczeń mienia publicznego, to prywatni właściciele posesji wykazują większą determinację. Zniszczony płot czy brama oznacza dla nich spore wydatki.
Jeśli sprawca kolizji ucieknie z miejsca zdarzenia, ale uda się ustalić jego personalia – grozi mu regres. Ubezpieczyciel w ramach OC zapłaci za zniszczenia, ale wystąpi do ubezpieczonego kierowcy o zwrot poniesionych kosztów.
Możliwa również odpowiedzialność karna
Warto pamiętać, że ucieczka po kolizji ze znakiem może oznaczać również problemy z prawem. Zgodnie z art. 85 Kodeksu wykroczeń, za „uszkodzenie znaku, sygnału, urządzenia ostrzegawczego lub zabezpieczającego albo zmianę ich położenia, zasłanianie lub czynienie ich niewidocznymi” grozi grzywna do 5000 zł i nawet 30 dni aresztu.
Natomiast jeśli kierowca, który zniszczy np. sygnalizator, ucieknie z miejsca, w skrajnym przypadku może być odpowiedzialny nawet za wypadek. Tak stanie się, jeśli do zdarzenia przyczyni się uszkodzona infrastruktura, na którą najedzie inny kierowca. Jednak bardziej prawdopodobne jest, że zostanie uznany za winnego stworzenia zagrożenia w ruchu drogowym. Oprócz grzywny do 30 000 zł dodatkową karą może być utrata prawa jazdy nawet na 3 lata.