Proces Sebastiana M. znów wywołuje debatę. Dlaczego w Polsce kierowcy wciąż nie odpowiadają za „zabójstwo drogowe”?

Trwający proces Sebastiana M., który odpowiada za śmierć trzyosobowej rodziny na autostradzie A1, ponownie otwiera pytanie, czy kierowca jadący ponad 200 km/h może odpowiadać za „zabójstwo drogowe”.
- Proces Sebastiana M. ponownie wywołuje dyskusję o karaniu piratów drogowych.
- Wyrok za zabójstwo drogowe obowiązuje we Włoszech i Francji, a w Niemczech możliwa jest nawet kara dożywocia.
- W Polsce kary są wysokie, ale praktyka orzecznicza pozostaje łagodna.
Sebastian M., kierowca BMW, we wrześniu 2023 r. uderzył w Kię jadącą z trzyosobową rodziną. Jechał z prędkością około 250 km/h. Koreańskie auto zapaliło się, a wszyscy pasażerowie zginęli. Kierowca uciekł za granicę. Policja zatrzymała go w Dubaju.
Za spowodowanie śmiertelnego wypadku grozi mu do 8 lat więzienia. Proces dopiero ruszył. Na prawomocny wyrok trzeba poczekać miesiące, a nawet lata. Pojawia się pytanie, czy tak poważny przypadek nie powinien skłonić do wprowadzenia do kodeksu karnego nowej kategorii czynu – zabójstwa drogowego, które funkcjonuje już w innych państwach.
Wyrok za zabójstwo drogowe – w Polsce to wciąż nie jest możliwe
Jeszcze w ubiegłym roku pojawiały się zapowiedzi zaostrzenia prawa karnego. W debacie krążyły pomysły inspirowane modelem włoskim. Chodziło o nową kategorię przestępstwa dla kierowców, którzy świadomie podejmują skrajne ryzyko i doprowadzają do śmierci innych osób.
Tych propozycji w projekcie jednak nie ma. Rządowy projekt ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego, po poprawkach Senatu ponownie skierowany do Sejmu, przewiduje zaostrzenia. Nie wprowadza jednak „zabójstwa drogowego” jako odrębnego przestępstwa. Projekt skupia się na odpowiedzialności za brawurę i nielegalne wyścigi.
Projekt obejmuje m.in.:
- wyższe kary dla uczestników nielegalnych wyścigów
- rozszerzenie odpowiedzialności organizatorów takich wydarzeń
- surowsze sankcje za jazdę z ekstremalną prędkością
To znaczące zmiany, ale nie tak głębokie, jak oczekiwała część społeczeństwa. Jak jest za granicą? Często surowo, choć nie zawsze tak, jak się wydaje.
Wyrok za zabójstwo drogowe – Włochy
W Europie nie ma jednego modelu odpowiedzialności za śmiertelne wypadki. Mimo medialności pojęcia „zabójstwo drogowe”, stosuje je niewiele państw. Włochy należą do tej grupy. Przestępstwo omicidio stradale wprowadzono tam w marcu 2016 r. Włosi chcieli surowiej karać kierowców, którzy doprowadzają do śmierci innych w wyniku poważnych naruszeń. Chodzi o jazdę po alkoholu powyżej 1,5‰, pod wpływem narkotyków, z rażąco nadmierną prędkością, wykonywanie skrajnie ryzykownych manewrów, przejazd na czerwonym świetle lub prowadzenie bez uprawnień.
Za zabójstwo drogowe po alkoholu lub narkotykach grozi od 8 do 12 lat więzienia. Jeśli przyczyną wypadku była nadmierna prędkość lub szczególnie ryzykowny manewr, kara mieści się w granicach od 5 do 10 lat. Gdy ginie więcej niż jedna osoba, kary mogą się sumować i sięgać nawet 18 lat. Ucieczka z miejsca zdarzenia może podwyższyć wyrok od jednej trzeciej do dwóch trzecich.
Sąd może też wprowadzić zakaz prowadzenia pojazdów od 5 do 30 lat. W praktyce zakaz może przypominać dożywotnią sankcję. Włosi uznają, że te przepisy zmniejszają liczbę najtragiczniejszych wypadków.
Zabójca w samochodzie – kary we Francji
Francja wprowadziła przestępstwo „zabójstwa drogowego” 1 lipca 2025 r. Decyzja wynikała z długoletnich apeli rodzin ofiar i organizacji walczących o bezpieczeństwo ruchu.
Francuskie przepisy pozwalają surowiej karać kierowców, którzy spowodowali śmierć przez rażące łamanie zasad. Chodzi o jazdę pod wpływem alkoholu lub narkotyków, ekstremalną prędkość, ucieczkę z miejsca zdarzenia czy prowadzenie bez uprawnień.
Za zabójstwo drogowe grozi do 7 lat więzienia, czyli podobnie jak za „zwykły” wypadek śmiertelny. Jeśli kierowca dopuszcza się kilku poważnych naruszeń jednocześnie, kara rośnie do 10 lat więzienia oraz 150 tys. euro grzywny.
Wyrok za zabójstwo drogowe w Niemczech – nawet dożywocie
W Niemczech nie ma osobnego przestępstwa „zabójstwa drogowego”. Niemieckie prawo przewiduje jednak bardzo surowe kary za skrajnie niebezpieczne zachowania. Przepisy dotyczące nielegalnych wyścigów mówią, że kierowca, który prowadzi pojazd w sposób rażąco lekkomyślny i dąży do osiągnięcia maksymalnej prędkości, a przy tym doprowadza do śmierci człowieka, może dostać od roku do 10 lat więzienia.
Sądy mogą jednak uznać, że kierowca działał z zamiarem ewentualnym. Wtedy stosują przepisy o zabójstwie. Tak stało się w 2025 r. Polka uczestnicząca w ulicznym „ściganiu się” dostała wyrok dożywocia za spowodowanie śmiertelnego wypadku. Sąd uznał, że świadomie godziła się na możliwość odebrania komuś życia.
Wyrok za zabójstwo drogowe – kary w Polsce są wysokie, problem tkwi gdzie indziej
Specjaliści podkreślają, że polskie prawo przewiduje surowe kary za najcięższe wypadki. Problem dotyczy praktyki sądów, a nie zapisów ustaw. Wiele emocji budzą wyroki, w których za śmierć kilku osób sprawca dostaje kilka lat więzienia, choć prawo pozwala wymierzyć wyższe sankcje.
Jeśli w wypadku ginie człowiek lub dochodzi do ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, kierowca odpowiada za nieumyślne naruszenie zasad ruchu. Grozi mu od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Znacznie wyższe kary dotyczą katastrofy w ruchu lądowym. Jeśli skutkiem są śmierć lub ciężkie obrażenia wielu osób, a kierowca działał umyślnie, kara wynosi od 2 do 12 lat.
Najostrzej prawo traktuje kierowców pijanych, pod wpływem narkotyków lub tych, którzy uciekają z miejsca zdarzenia. Minimalna kara za doprowadzenie do śmierci wynosi wtedy 5 lat. Sąd może orzec nawet 20 lat więzienia przy wypadku i do 30 lat przy katastrofie.