Szanowni Państwo,
Z dumą przedstawiam Państwu pojazd, który łączy w sobie elegancję, sportowy charakter i nieprzyzwoitą wręcz dawkę frajdy z jazdy – BMW Z4 E89 z 2012 roku (polift), napędzane benzynowym silnikiem 2.8i o mocy 245 KM, ujarzmianym przez klasyczny, prawdziwy, męski manual.
Ten cud inżynierii dotarł do Polski prosto ze stolicy swoich narodzin - Monachium w 2018 roku. Ze mną zamieszkał ponad cztery lata temu i od tamtej pory miałem przyjemność traktować go niczym członka rodziny. Jestem jego drugim właścicielem w Polsce, a trzecim w ogóle. Posiadam raport z historią od dnia narodzin, wraz ze zdjęciami.
Z4 w praktyce?
Latem zamienia się w źródło czystej euforii, ale dzięki sztywnemu dachowi nie wzdryga się przed chłodniejszymi miesiącami. Mimo roadsterowej duszy jest zaskakująco przestronne – mam 183 cm wzrostu i wciąż cieszę się komfortowym zapasem miejsca nad głową, co ma znaczenie gdy dachu nad głową nie ma (fryzura nie musi wymagać nieustannej korekty). Bagażnik? Przepastny choć przy złożonym dachu nieco skromniejszy, ale na weekendowy wypad lub codzienne zakupy w zupełności wystarczy.
Stan? Perfekcyjny!
Auto zostało skonfigurowane w najbardziej pożądanej wówczas kombinacji lakieru i wnętrza — dokładnie takiej, jaką BMW chwaliło się w reklamach, a nawet umieściło na okładce instrukcji obsługi pojazdu. Jakby chciało powiedzieć: „tak właśnie powinno wyglądać nasze dzieło!”.
Lista usterek?
Nie istnieje.
Lista wymian?
Wszystko to, co wymagane: akumulator, klocki, tarcze, napinacze rozrządu (profilaktycznie – kto zna temat wie o co chodzi), a olej – z zegarmistrzowską precyzją co wiosnę.
Wyposażenie?
Wszystko, co można sobie wymarzyć. Oczywistości w stylu klima, grzane skóry, pełna elektryka, tempomat, bixenony, tryby jazdy i wiele, wiele innych, z dodatków nieoczywistych ma m.in. także:
✔ Kompletny M pakiet – na zewnątrz i w środku,
✔ Oryginalne M felgi 19” (dodatkowo komplet 18” na zimę – bo kto powiedział, że zimą ma stać w garażu? – ostatnie zdjęcie),
✔ Fotele kubełkowe z pompowanymi boczkami – trzymają lepiej niż najlepszy przyjaciel,
✔ Aktywny wydech – brzmi tak dobrze, że Spotify może poczuć się niepotrzebne,
✔ Kamera cofania – bo czasem warto zerknąć za siebie,
✔ Nawigacja, Android Auto, asystent głosowy, Bluetooth, YouTube, MP3, MP4, obsługiwane na dotykowym ekranie lub z dżojstika – nowoczesność w klasycznej oprawie,
✔ Dach składany z pilota lub w trakcie jazdy (do 30 km/h) – efekt „wow” murowany,
✔ Windshott – by nie wyglądać po przejażdżce jak po przejściu przez tajfun.
Czym to jeździ?
Dynamiczne, ale nie dzikie, nowoczesne, ale z duszą. Stado 245 rumaków karmionych petrolem, napęd na tył i manualna klasyczna sześciobiegowa skrzynia biegów. To auto nie udaje sportowego, ono po prostu nim jest. Sztywna konstrukcja, zero stuków, luzów czy kaprysów – bo to zabawka, na którą się chucha, dmucha i traktuje jak dzieło sztuki.
Masz wątpliwości?
Jeżdżę kabrioletami od ładnych kilku lat i pewnie zawsze już będę.
Kabriolet to nie auto, to stan umysłu.
Przyjedź, zobacz na żywo, posłuchaj, przejedź się i zakochaj.
Jeśli szukasz auta, które przy każdym odpaleniu poprawia humor i wywołuje uśmiech na twarzy – oto ono.
Pytanie brzmi:
Czy jesteś gotów na tę przygodę?
Pozdrawiam, Bartek.