Na sprzedaż: Honda Civic VIII z 2007 roku, piękne UFO wyposażone w legendarny silnik 2.2 i-CDTi – konstrukcję bardziej związaną z solidną inżynierią niż z chwilowymi motoryzacyjnymi trendami. To czasy, gdy nikt jeszcze nie mówił „downsizing”, a misie polarne nie pojawiały się w dyskusjach o trwałości i konstrukcji silnika. Przebieg? 350 000 km – ale ten silnik nie tyle się zużywa, co po prostu nabiera doświadczenia.
Spalanie w granicach 6–7 l/100 km, w zależności od stylu jazdy — można oszczędzać, można nadganiać życie.
Wyposażenie? Wszystko, czego potrzeba – i odrobina więcej:
• xenony – działają bez zarzutu, jeden z nich nowy – oświetlenie lepsze niż w niejednym współczesnym crossoverze
• automatyczna klimatyzacja dwustrefowa – działa… kiedy uzna to za stosowne; klasyczna przypadłość modelu, dziś można to już uznać za cechę kolekcjonerską
• tempomat – niemal jak aktywny, zwłaszcza gdy kierowca go aktywuje; idealny do jazdy z klasą, ale bez spiny
• elektryczne szyby i lusterka
• 6-biegowa skrzynia manualna – konkretna, precyzyjna, bez kaprysów
• szklany dach – dodaje lekkości, światła, i "jakby luksusu"
• zdejmowany hak holowniczy – niewidoczny, kiedy nie trzeba, praktyczny, kiedy trzeba
Ostatnie inwestycje:
• nowy akumulator – wymieniony 2 miesiące temu, gotowy na zimowe poranki i letnie zapomnienia
• nowy alternator – prąd gwarantowany
• opony całoroczne – bieżnik 5–6 mm; stabilność i spokój ducha w pakiecie
Z rzeczy do wspomnienia:
Auto przeszło niewielką stłuczkę – wymienione zostały zderzak i jedna lampa. Żona zazwyczaj jeździ jak instruktor w trybie zen, ale tym razem los postanowił sprawdzić naszą polisę ubezpieczeniową. Zderzak kupiony online – niestety wygląda, jakby zamawiał go ktoś z zamkniętymi oczami. Technicznie wszystko gra, wizualnie pozostawia pole do kreatywności nowemu właścicielowi.
Poza tym:
• typowa dla Hondy rdza w tylnych drzwiach – można uznać za znak rozpoznawczy
• klimatyzacja działa wtedy, kiedy ma ochotę, a to się zdarza nieregularnie
Samochód sprowadzony w 2021 roku od najbliższej rodziny z Niemiec, od tamtej pory w moim posiadaniu, funkcjonował jako drugie auto w rodzinie, jeżdżony wyłącznie prywatnie i trzymany w hali garazowej. Regularnie serwisowany – nie był może oczkiem w głowie, ale znajdował się w kręgu troski, który u większości ludzi zarezerwowany jest dla roślin doniczkowych i ekspresu do kawy.
Był też regularnie detailingowany – i dobrze, że moja żona nie wie, ile pieniędzy potrafią kosztować dobre kosmetyki samochodowe. Lakier, felgi, opony i plastiki są zabezpieczone woskiem syntetycznym, a wnętrze wygląda (prawie) jak nowe.
Do auta dołączam oryginalną dokumentację serwisową – niekoniecznie kompletną, ale wystarczającą, by poznać historię auta i spać spokojnie.
To nie jest samochód idealny — ale jest uczciwy, sprawny i ma w sobie ten rodzaj uroku, który rozumieją zwlaszcza ci, którzy potrafią docenić inżynierską trwałość i mechanikę pozbawioną pretensji.
Najchętniej oddałbym go w ręce pasjonata, który dostrzeże potencjał i zrobi z tej Hondy znowu coś, czym można się pochwalić na zlocie… albo przynajmniej pod Biedronką.
Ale – kto pierwszy, ten lepszy.
Stan starałem uchwycić się na zdjeciach i filmie na YouTube (patrz link).
Zapraszam do kontaktu — chętnie odpowiem na pytania, a może nawet opowiem jedną czy dwie anegdoty z życia auta.