Alpine A110 S i Tor Modlin: ostatni taniec z jednym z najlepszych coupé ostatnich lat

Wiele wskazuje na to, że w 2026 r. spalinowe Alpine A110 zniknie z oferty, a w jego miejsce pojawi się, a jakże, wersja elektryczna. Zanim jednak to nastąpi, po raz kolejny siadam za kółkiem tego fenomenalnego auta. I ruszam z instruktorem Alpine Driving Experience Center na podbój położonego pod Warszawą Toru Modlin. Nota bene, szkolenia z techniki sportowej jazdy dostępne są dla każdego.
W marce Alpine dzieje się ostatnio sporo. No bo tak: do salonów wjeżdża właśnie nowe elektryczne A290, czyli gorąca wersja znakomitego Renault 5. W blokach czeka jednak już też kolejny elektryczny model – A390. Będzie to pierwszy crossover w historii marki, no i co najważniejsze – dostanie napęd na obie osie. I nawet do 480 KM mocy. I nie będzie miał odpowiednika w gamie Renault. A że swoje będzie ważył? I że będzie miał czworo drzwi i dużą klapę bagażnika? Jeśli A390 będzie dobrze jeździło – a ufam ludziom z Dieppe, że tak się stanie – to da się z tym żyć.
Aha, no i w zasadzie najważniejsze: w tym roku francuska firma świętuje swoje 70. urodziny. No a ja świętuję razem z nią. Jak? W jedyny słuszny sposób: czkają na mnie Tor Modlin, instruktor Alpine Driving Expierience, no i A110 w wersji S.
Alpine A110 S i Tor Modlin to zaskakująco zgrany duet
Powiedzieć, że Alpine A110 to samochód-zjawisko, to tak naprawdę nie powiedzieć nic. Do dziś pamiętam ten piękny dzień późną wiosną 2018 r., gdy pierwszy egzemplarz tego auta trafił na parking redakcji, w której wówczas pracowałem.
Trzeba było sporo odwagi i pewności siebie, żeby porwać się na zbudowanie niszowego coupé z centralnym silnikiem. Natomiast w przypadku A110 zgadzało się wszystko – od wyglądu, przez osiągi i wyważenie, aż po znakomite własności jezdne.
Nawet dwusprzęgłowa skrzynia działa w sposób niemal idealny, a tego o przekładniach EDC stosowanych w Renault nie zawsze można było powiedzieć. Pamiętam jak dziś myśl, która kołatała mi wtedy w głowie: to najlepsze auto tego roku. Chcesz je mieć.
I kiedy po krótkiej przejażdżce testowej wracałem windą, by usiąść za biurkiem i nieco ochłonąć, to zwróciłem uwagę na swoje odbicie w lustrze. Do dziś pamiętam, że twarz cieszyła mi się tak mocno, jakbym przed chwilą wygrał główną nagrodę w totolotka.
No a teraz cieszę się znowu. Oto bowiem Alpine zaprosiło dziennikarzy na przejażdżkę A110 S po Torze Modlin. Oficjalnie po to, by uczcić 70. urodzimy marki, ale w dużej mierze chodziło też o to, przy przypomnieć o szkoleniach organizowanych przez Alpine Driving Experience Center. I pokazać, jacy pasjonaci tworzą to miejsce. Jak się zaraz przekonam, Alpine i Tor Modlin to zgrany duet.
Alpine A110 S: podsterowność? A co to?
Kubełkowy fotel Sabelt jest mocno profilowany i nie ma regulacji kąta oparcia, więc żeby znaleźć odpowiednią pozycję za kierownicą muszę się chwilę pomęczyć. To, co wyróżnia A110 na tle innych coupé tego typu, to nieco podniesiona pozycja za kierownicą. Ale żebyśmy się dobrze zrozumieli – siedzi się nisko, jak na sportowe auto przystało. Natomiast są modele, do których wpada się jeszcze głębiej. Początkowo mogłoby się wydawać, że to odbierze część frajdy z jazdy, ale wcale tak nie jest.
Choćby dlatego, że A110 jest autem znakomicie wyważonym i ma niespotykanie dobry układ kierowniczy. Pierwszy zakręt i od razu czujesz, że cały samochód chce z tobą współpracować. Każdy fragment trasy czujesz mięśniami pośladków zapierających się o fotel. Jedność auta i kierowcy? Brzmi jak frazes, na dodatek nieco patetyczny. Sęk w tym, że to prawda. Takie odczucia są typowe dla aut z centralnie umieszczonym silnikiem. Po prostu.
Co równie ważne, Alpine A110 w większości wersji nie jest atutem mocno „zabetonowanym”. Zawieszenie odmiany S wyraźnie pracuje i ugina się pod zmianą obciążenia, co dodatkowo pozwala wyczuć rezerwy przyczepności. A że te są niespotykanie wysokie, to już inna sprawa. Jeśli zrobisz błąd i wejdziesz w zakręt zbyt szybko, to dowiesz się o tym głównie na podstawie słyszalnego pisku opon. Podsterowność? Nie ma takiej możliwości. Trzeba już naprawdę mocno nawywijać, by Alpine wyjechało przodem z zakrętu. Równie wysokie rezerwy przyczepności przedniej osi pamiętam np. z BMW M2 F87, którym kiedyś miałem okazję pojeździć po Hungaroringu.
Alpine A110 S: Tor Modlin wymaga idealnych punktów hamowania
Ale wracamy pod Warszawę. Instruktorzy chwalą się, że A110 S bardzo dobrze znosi trudy tego niezbyt szybkiego, ale za to bardzo technicznego toru. Co kilka okrążeń każde auto musi zjechać na małą rundkę poza tor w celu schłodzenia hamulców i elementów układu napędowego. I już po chwili jest gotowe do dalszej walki.
Kluczowa sprawa na ciasnych i technicznych torach to kwestia hamowania. Punkty muszą być dobrane idealnie, bo gdy zrobisz błąd, to potem absolutnie nie ma już miejsca na to, by go naprawić. Nie ma też co zbyt gwałtownie „kopać” w pedał hamulca, żeby nie zerwać przyczepności. Z tym początkowo mam kłopot, bo gdy ostatnio jeździłem po torze – a było to kilka lat temu – to stosowałem technikę nieco inną. Otóż w moim poczciwym Saxo VTS kopnięcie w pedał hamulca miało sens o tyle, że mocno odciążało się tylną oś, a auto samo wskakiwało w kolejne zakręty.
Instruktor przekonuje mnie jednak, bym w pierwszej fazie nie hamował zbyt mocno. I żebym sprawdzał, jak dobrze siłę hamowania da się dozować nawet na wejściu w łuk. No i faktycznie – działa. Po kilku okrążeniach wysiadam szczęśliwy, ale i nieco smutny ze względu na kilka prostych błędów, których jednak popełnić nie należało. Natomiast chcę powtórzyć to wyraźnie – A110 S potrafi sporo wybaczyć. Także i w tym leży jego siła.
Alpine Driving Experience: a ile to kosztuje?
W głowie już powoli planuję kolejny wypad na tor, żeby trochę odkurzyć swoje umiejętności. Jeśli chodzi o Alpine Driving Experience, to jest to program dla właścicieli Alpine oraz wszystkich miłośników sportowej jazdy, którzy pragną poczuć emocje za kierownicą w bezpiecznych i kontrolowanych warunkach. Szkolenia odbywają się na położonym ok. 30 km od centrum Warszawy Torze Modlin.
Od końca 2024 r. w szkoleniach zorganizowanych z udziałem firm Castrol i Delphi wzięło już udział ponad 400 osób, a kolejnych 500 kierowców już zarezerwowało sobie miejsce. Szkoła pod egidą Alpine kontynuuje tradycję, którą Renault Polska zapoczątkowało w 2019 r. przy okazji Akademii Mégane RS Trophy. A że Renault z logo R.S. już nie ma (wciąż nie mogę tego przeboleć!), to jest Alpine.
Program Alpine Driving Experience Center obejmuje trzy stopnie szkoleniowe:
- Alpine Intro – podstawy jazdy sportowej: teoria, zapoznanie z modelem A110 S, trening z instruktorem i jazda po całym torze.
- Alpine Expert – intensywne szkolenie z zaawansowanymi technikami, przejazdy na czas i analiza danych.
- Alpine Sport & Safety (Intro+) – rozszerzony kurs z naciskiem na bezpieczeństwo: jazda po płycie poślizgowej, unikanie przeszkód, szarpak i śliski zakręt.
Uczestnicy prowadzą Alpine A110 S – lekkie (1109 kg), 300-konne coupé z napędem na tył, które przyspiesza do 100 km/h w 4,2 s. Ceny? Od 2900 zł za sesję.











