2.0 TDI to napęd ostateczny. 5 wniosków o nowym Audi A6 Limousine | PIERWSZA JAZDA

Najnowsza generacja Audi A6 właśnie wjeżdża na polski rynek. Dlatego zabrałem to auto w liczącą prawie 700 km trasę, by sprawdzić, co oferuje. Przy okazji dowiedziałem się, że przedni napęd jest tani jak barszcz. No, prawie…
Najnowsze wcielenie Audi A6, oznaczone kodem C9, jest znane już od jakiegoś czasu. Na początku roku opublikowaliśmy pierwsze wrażenia z jazdy elektrycznym odpowiednikiem „A-szóstki”, co przeczytasz TUTAJ. Z kolei w kwietniu sprawdziliśmy pokrótce odmianą spalinową, a nasze wnioski dostępne są w relacji z pierwszych jazd.
Jednak teraz udało nam się wreszcie zabrać limuzynę z Ingolstadt w naprawdę długą trasę. Choć to jeszcze nie pełnoprawny test, prawie 700 km z Audi A6 C9 2.0 TDI pozwoliło zebrać 5 wniosków na temat tego nowego modelu.
Rewolucja pożarła własne dzieci
Jakkolwiek absurdalnie to brzmi – zacząć trzeba od z pozoru oczywistego spostrzeżenia. Otóż nowe Audi A6, wbrew wcześniejszym doniesieniom ze Stuttgartu, nie nosi oznaczenia A7. Co poszło nie tak?
Najpierw przypomnijmy fakty. Jakiś czas temu producent z Ingolstadt zapowiedział zrewolucjonizowanie nazewnictwa swojej gamy modelowej. W ramach nowych porządków cyfry parzyste miały być zarezerwowane wyłącznie dla modeli elektrycznych, a nieparzyste – dla spalinowych.
W efekcie „A-szóstki” miała mieć wyłącznie napęd na prąd. Z kolei jej spalinowy odpowiednik miał przejąć nazwę zarezerwowaną dotychczas dla sportowo stylizowanego liftbacka segmentu E. Jednak, jak wiemy z historii, rewolucja pożera własne dzieci. Tak było i w tym przypadku.
Okazało się bowiem, że klienci zupełnie nie docenili pomysłu Audi, gremialnie uznając, że wprowadza on zbędne zamieszanie. A że „klient, nasz pan” – Niemcy wycofali się z niego rakiem. W efekcie jedynym modelem nazwanym zgodnie z „rewolucyjnymi” wytycznymi jest obecna generacja Audi A5, która zastąpiła A4. A A6 to wciąż A6.
Jednak czy godnie kontynuuje tradycje swoich poprzedników?
Pożeracz autostrad wjeżdża w ciasne zaułki
Samochody segmentu E stworzono z myślą o komfortowym pokonywaniu dużych odległości. Najlepiej – po legendarnych „niemieckich autostradach”.
I choć moja przygoda z tym autem nie pozwoliła na osiągnięcie prędkości z pogranicza mitu i prawa rodem z „autobahnów” naszego zachodniego sąsiada, to jednak 700 km „na strzała” po trasach szybkiego ruchu Polski, Czech, Słowacji i Austrii pozwoliło potwierdzić to, co i tak wszyscy podejrzewali.
Otóż Audi A6 świetnie sprawdza się w trasie, zapewniając wzorcowe stabilność i komfort akustyczny przy prędkościach autostradowych.
Jednak umówmy się – w przypadku reprezentanta segmentu E po prostu nie mogło być inaczej. A gdyby było – na nowym A6 nie pozostawiłbym suchej nitki. Dlatego kompetencji autostradowych modelu nie traktuję jako szczególnej zalety, a po prostu wywiązanie się przez ten model z ciążącego na nim obowiązku.
Natomiast godne uwagi i pochwał jest coś zupełnie innego. Mianowicie to, że najnowsze wcielenie „A-szóstki” dorzuca do powszechnie znanej listy zalet pewne nieoczywiste kompetencje. Są nimi wzorcowa zwrotność i zaskakująca zwinność, które zapewnia tylna oś skrętna.
Dzięki 4 kołom skrętnym ten samochód zaskakująco łatwo wpisuje się w ciasne uliczki sennych miasteczek, tudzież cierpiące na wieczny niedostatek miejsca zatłoczone parkingi metropolii.
Bonusem jest zaś zwinność w dynamicznie pokonywanych, ciasnych łukach. Daje to tym więcej frajdy, że układ czterech kół skrętnych w Audi A6 działa wyjątkowo naturalnie, co wcale nie jest tak oczywiste w konkurencyjnych rozwiązaniach.
Łącząc wszystkie powyższe kompetencje w jedną całość trzeba powiedzieć, że nowa „A-szóstka” pełnię swoich możliwości pokazuje dopiero w połączeniu z tylną osią skrętną.
2.0 TDI to napęd ostateczny
Może i obserwujemy schyłek silników wysokoprężnych, ale za to żegnają się one z nami w wielkim stylu. Doskonale widać to na przykładzie 4-cylindrowej jednostki Audi A6 pracującej pod maską egzemplarza, którym wybrałem się do Austrii.
Gdy w 1997 roku na rynek trafiła pierwsza skonstruowana od podstaw generacja tego modelu (C5; poprzednik, czyli A6 C4, był tak naprawdę faceliftingiem ostatniej generacji Audi 100 sprzedawanym pod nową nazwą), bazowy diesel miał w niej 1.9 l pojemności i od 110 do 130 KM mocy.
No i co tu dużo mówić – jego osiągi oraz kultura pracy pozostawiały wiele do życzenia. Jednak od tamtej pory trochę wody w Wiśle upłynęło i dziś 4-cylindrowa jednostka wysokoprężna wydaje się być optymalnym źródłem napędu do A6.
Ma 2 litry pojemności i generuje 204 KM, zapewniając przy tym więcej niż akceptowalne parametry. Nieważne, czy mówimy o aspektach dynamicznych (sprint do „setki” twa 6,9 w testowanym wariancie quattro) czy ekonomicznych (zużycie paliwa od 5,0 l/100 km), silnik 2.0 TDI pod maską Audi A6 nigdy nie rozczarowuje.
W gamie obecna jest również przednionapędowa odmiana A6 z 2.0 TDI pod maską. Od 0 do 100 km/h rozpędza się o 0,9 s wolniej, ale za to zużywa nieco mniej paliwa (od 4,8 l/100 km).
Wszystko to sprawia, że na usta ciśnie się parafraza słynnego bon motu jednego z byłych premierów – otóż jakość silnika Diesla widać nie po tym, jak zaczynał, lecz po tym, jak kończy.
I nowe Audi A6 udowadnia jak na dłoni, że to właśnie w tym segmencie będzie ich najbardziej brakować. Trudno bowiem wyobrazić sobie lepszego towarzysza długich tras, niż poczciwe 2.0 TDI pod maską.
Intuicyjna nowoczesność
Nowoczesność kipi z każdego zakamarka kokpitu nowego Audi A6. Jednak nie wszyscy kierowcy wezmą to za dobrą monetę. W końcu wszechobecność ekranów i pęd do przenoszenia na nie praktycznie całej obsługi, ma prawie tyle samo entuzjastów, co zaciekłych wrogów.
Jednak wiele wskazuje na to, że Audi udała się niełatwa sztuka pogodzenia wody z ogniem. Choć „A-szóstkę” obsługujemy w zasadzie wyłącznie cyfrowo (poprzez ekran centralny i dotykowe pola na kierownicy), to jednak okazuje się to zaskakująco intuicyjne i nieangażujące doświadczenie.
W efekcie łatwo jest przymknąć oko na panującą we wnętrzu nachalną nowoczesność. Tym bardziej że menu systemu informacyjno-rozrywkowego jest rozplanowane wyjątkowo przejrzyście, dzięki czemu nie trzeba szukać potrzebnych funkcji – wszystkie są tam, gdzie chcielibyśmy je znaleźć.
I nawet jeśli nic nie zastąpi starych, dobrych pokręteł do sterowania klimatyzacją, to nowe Audi A6 zdecydowanie nie wywołuje napadów złości wśród konserwatywnie usposobionych użytkowników. Co we współczesnej motoryzacji wcale nie jest tak oczywiste.
Jest tanio? Powiedzmy...
Czy nowe Audi A6 jest tanie? Bynajmniej. Ale przecież nikt tego nie oczekiwał po luksusowej limuzynie segmentu premium. Jednak w swojej niszy propozycja z Ingolstadt stanowi łakomy kąsek.
Bazowy wariant Audi A6 ma pod maską 2-litrowy silnik benzynowy o mocy 204 KM i kosztuje od 241 000 zł. Co na to bezpośrednia konkurencja z tzw. wielkiej trójki?
BMW przyczepia do serii 5 metkę z ceną od 262 500 zł. To oznacza wydatek większy o 21 500 zł. Za te pieniądze dostaniemy jednak nieco wyższą moc (208 KM), również płynącą z silnika benzynowego. Również najtańszy Mercedes klasy E ma między przednimi kołami silnik zasilany popularną bezołowiową. W przypadku auta z gwiazdą mowa o 204-konnej jednostce wspartej układem miękkiej hybrydy. Cena? Od 275 900 zł, czyli 34 900 zł drożej niż auto z Ingolstadt.
To sprawia, że z ceną od 241 000 zł limuzyna Audi pozostanie najtańszą propozycją w tym gronie.


























































