Tak Stellantis chce pobudzić europejską motoryzację. Podchwycił pomysł z Japonii!

Stellantis nawołuje do wprowadzenia nowych przepisów, które pozwoliłyby na produkowanie niedużych samochodów na wzór japońskich kei carów. W ten sposób klienci uzyskaliby dostęp do taniej mobilności, a europejski przemysł motoryzacyjny – paliwo niezbędne do rozwoju.
- Stellantis przedstawił pomysł na pobudzenie europejskiego przemysłu motoryzacyjnego.
- John Elkann proponuje wprowadzenie do sprzedaży aut na wzór japońskich kei carów.
- W ten sposób zyskaliby wszyscy.
Najpierw o konieczności produkowania europejskich kei carów donosili Włosi. Tamtejszy rząd sporządził odpowiednie wytyczne dotyczącego ich specyfikacji. Zawierał je dokument pt. Przemiana technologiczna włoskiego sektora motoryzacyjnego. Analiza łańcucha dostaw, aspektów technologicznych i narzędzi polityki.
Teraz pomysł Włochów podłapał również koncern Stellantis. A dokładniej – John Elkann – pełniący funkcję dyrektora wykonawczego Według niego, wprowadzenie na rynek samochodów na wzór japońskich kei carów pomogłoby ożywić europejski przemysł motoryzacyjny.
Poza tym przyczyniłoby się do ograniczenia emisji spalin w miastach.
Europejskie kei cary mogą pobudzić przemysł
Elkann swoją opinię na ten temat przekazał podczas kongresu Automotive News Europe w Turynie. „W Europie potrzebujemy inteligentnych przepisów. Unia i należące do niej państwa muszą zdawać sobie sprawę, że potrzebujemy przepisów, które pozwolą nam budować małe samochody lub auta elektryczne na wzór japońskich kei carów” – twierdzi Amerykanin.
Według Elkanna mogłyby one zdecydowanie pobudzić sprzedaż samochodów w Europie. W Japonii kei cary stanowią 40% całego rynku, co wynika z faktu, że są m.in. niedrogie, zaskakująco obszerne wewnątrz i łatwo nimi zaparkować w zatłoczonych miastach.
„Kei cary można budować i sprzedawać w Europie w przystępnej cenie. Ale to nie znaczy, że nie mogą być to samochody emocjonujące. Jesteśmy dobrzy w produkcji małych samochodów, co pokazała Panda, która odniosła olbrzymi sukces” – dodaje Elkann.
Amerykanin podkreśla również, że jeszcze w 2019 roku na Starym Kontynencie kupiono 1 mln aut w cenie poniżej 15 tys. euro, natomiast dziś to mniej niż 100 tys. Europejskie kei cary miałyby być jednak różne od japońskich. W ich przypadku za napęd odpowiadałby wyłącznie silnik elektryczny.
TUTAJ przeczytasz, jak jeździ Fiat Grande Panda Hybrid.
Potrzebne odpowiednie regulacje
Elkann przyznaje, że małe auta na prąd „są możliwą rzeczywistością. Ważne, aby Unia Europejska i główne kraje produkujące samochody, takie jak Włochy, Niemcy, Francja i Hiszpania, były naprawdę świadome tego, jak mogą inteligentnie wykorzystywać regulacje. I jak mogłyby stworzyć nową kategorię aut, które byłyby również dobre dla środowiska”.
Przypomnijmy, że kei cary wymyślił japoński rząd w 1949 roku, jako sposób na rozpowszechnienie motoryzacji. Choć ich wymiary wielokrotnie ulegały zmianom, obecne wytyczne obowiązują od października 1998 roku.
Zgodnie z nimi kei cary mają do 3,4 m długości, 1,48 m szerokości i 2,0 m wysokości. Pojemność skokowa ich silnika wynosi maksymalnie 660 cm3, a umowna moc maksymalna – będąca efektem tzw. „umowy dżentelmeńskiej” między producentami i ustawodawcą – to 64 KM.
Europejskie kei cary: jakie mogą być?
Jakie mogłyby być europejskie kei cary? Odpowiedź na to pytanie przedstawił już włoski rząd we wspomnianym dokumencie. Pod względem wymiarów byłyby one praktycznie identyczne do japońskich.
Oznacza to 3,4 m długości i 1,48 m szerokości. Bateria trakcyjna miałaby pojemność nie większą niż 20 kWh i wagę do 50 kg. Dzięki temu można byłoby ją szybko wymieniać, co ograniczyłoby zapotrzebowanie na publiczne stacje ładowania czy wallboxy.
Włosi proponują również cały szereg zachęt dla użytkowników takich samochodów. Czyli m.in. bezpłatne parkowanie czy dostęp do stref ograniczonego ruchu.